Moje serce nie chciało się uspokoić,a moja głowa nawet przez ułamek sekundy nie była spokojna.Cały czas krążył w niej Adam i milion pytań na których nie miałem odpowiedzi.Nagle mój wzrok zatrzymał się na drzwiach z których wyszedł lekarz prowadzący ubrany w swój biały fartuch.
-Co z nim ? Co się stało?-Od razu bez żadnego namysłu podszedłem do niego i "zaatakowałem" go serią pytań.
-Spokojnie chłopcze.Może usiądź,bo z tego co mi wiadomo chodziłeś już od godziny.-Uśmiechnąłem się bez humoru po czym przytaknąłem głową siadając na plastikowym krzesełku.
-Tętniak łuku aorty.-Powiedział spokojnym głosem,a ja patrzyłem na niego jak na idiotę,ponieważ nic mi to nie mówiło.Może i przespałem parę lekcji biologii,ale za nic w świecie nie wiedziałem co on przed chwilą do mnie powiedział.Widząc moją wyczekującą minę zaśmiał się kręcąc głową.
-Nic nie rozumiesz prawda?-Spytał,a ja pokiwałem głową.-Przez czterdzieści minut był martwy.-Już po jego pierwszych wypowiedzianych słowach po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz,a w oczach zaczęły zbierać się łzy.-Spokojnie,obecnie jest w śpiączce,ale za niedługo powinien się obudzić.-Powiedział opanowanym głosem i poklepał mnie po ramieniu chcąc mnie choć trochę uspokoić.-Tym razem udało nam się go uratować.Chcieliśmy coś z tym zrobić,ale niestety nie daliśmy rady.Od teraz każdy jego kolejny dzień może być jego ostatnim i...-W tym momencie mój umysł wyłączył się,a słowa siedzącego obok mnie lekarza przestały do mnie docierać.
Nie chciałem już go dłużej słuchać,a może jednak nie potrafiłem ? Sam nie wiem."Od teraz każdy jego kolejny dzień może być jego ostatnim" te jedno pieprzone zdanie krążyło w mojej głowie jak jakaś mantra aż w końcu nie wytrzymałem i zerwałem się z miejsca idąc prosto przed siebie.Czułem,że muszę go zobaczyć w tej chwili,bo inaczej mógłbym oszaleć.Serce waliło mi jak szalone,a ręce trzęsły się jak bym był od kilku dni na głodzie narkotykowym.
Idąc,patrzyłem uważnie na każdą z sal przez szyby przez,które było doskonale widać kto w jakiej leży.Zacząłem już się niecierpliwić,gdy ujrzałem mojego ukochanego,a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.Od razu wszedłem do sali i usiadłem obok niego na łóżku przytulając się do jego nagiej klatki piersiowej.Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się jak jego serce bije.Nie minęła chwila,a całkowicie się w tym zatraciłem i czułem,że zaraz zasnę,gdy nagle poczułem jak ktoś głaszcze mnie po głowie.Otworzyłem oczy i powoli podniosłem głowę ujrzawszy jego delikatny uśmiech i oczy wpatrzone we mnie.Przysunąłem się jeszcze bliżej niego i łapiąc jedną dłonią za jego policzek złożyłem delikatny pocałunek na jego ustach.
-Napędziłeś mi niezłego stracha wiesz ?-Powiedziałem oskarżycielsko wtulając się w niego.
-Przepraszam.-Odparł lekko zachrypniętym głosem.
-Nie masz za co przepraszać.Najważniejsze,że wszystko jest już w porządku.-Posłałem mu swój uśmiech głaszcząc go po głowie.
-A tak w ogóle to co się stało ?-W tym momencie zamarłem nie widząc co mu powiedzieć.Biłem się sam ze sobą nie wiedząc co powiedzieć.Prawdę,a może skłamać ?
-Nic poważnego.Rozmawiałem z lekarzem i powiedział,że to przez słońce straciłeś przytomność.Musisz teraz bardziej uważać na nie.-Jak widać wybrałem tą druga opcję przybierając przekonywujący wyraz twarzy aby uwierzył w moje słowa.Bałem się powiedzieć mu prawdę,nie chciałem aby jego uśmiech ponownie zniknął z jego ust...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz