czwartek, 17 września 2015

Rozdział 15

-Ale co to nam da ?- Powiedział Shota patrząc prosto w moje oczy.- Powiedzmy, że uda mi się udobruchać twojego Ojca, a on nie będzie chciał mnie zabić. Będziemy mogli żyć w spokoju, ale zawsze blisko niego, na jego zasadach, na jego łasce. Ja wiem, że to twój Ojciec, ale do cholery nie masz pięciu lat, a hotel należy do Ciebie. Gdybyś nie chciał nie bawił byś się w zabijanie i chodzenie po ulicy z napisem: "jestem dilerem".- Jak zwykle miał rację, a ja jak zwykle nie miałem w tej sytuacji nic do powiedzenia, z resztą tak jak w każdej innej podobnej. Zawsze idę prosto przed siebie nie rozglądając się wokół, jednak teraz powinienem chociaż raz to zrobić. Zwłaszcza, że być może koło mnie będzie stał mój Ojciec chcąc sprawić, że uronię łzę. Oczywiście zawsze było i będzie łatwiej coś zrobić, osiągnąć swój upragniony cel nie patrząc na konsekwencje. W momencie osiągnięcia sukcesu inne sprawy nas nie obchodzą. Tak jest w przypadku mnie i Shoty. Chcę być z nim, już zawsze. Zestarzeć się i być szczęśliwym patrząc tylko na niego, nie widząc nikogo innego, mając po prostu wszystko w dupie.
-Nie myślmy dzisiaj o tym, dobrze?- Poprosiłem zamykając oczy, aby móc zasnąć. Shota niedawno się obudził,a mnie zaczął doskwierać brak snu. Byłem zmęczony i nie chciało mi się w tej chwili kiwnąć nawet palcem.
-Adam.-Przeciągnął moje imię, a ja jęknąłem sfrustrowany przewracając się na bok w jego kierunku.
-Mówiłem Ci już jak bardzo Cię kocham ?- Powiedziałem zaczynając całować go po szyi w dół.
-Nie zmieniaj tematu.- Nie odzywając się, nie zaprzestałem swoich pocałunków, zaczynając robić mu malinki.
-Ale udało mi się, prawda ?- Spytałem.
-Tak, udało Ci się odciągnąć moje myśli od tematu którego tak bardzo chciałeś uniknąć. Ty mała cholero.- Z uśmiechem wyrażający pełną satysfakcję, uniosłem głowę nad jego.
-Że jak mnie nazwałeś ?- Spytałem z udawanym oburzeniem.
-Nijak.-Odparł zaczynając się śmiać, kiedy moje palce zaczęły go gilgotać w jego wrażliwych miejscach.
-Jesteś tego pewien ?- Spytałem drocząc się z nim.
-Tak!- Wykrzyknął niemal się dusząc ze śmiechu. Mając już widocznie dość moich tortur w końcu się poddał, a ja przestałem go gilgotać od razu atakując jego usta moimi.
-Tak bardzo Cię kocham Shota.-Wyszeptałem tuż przy jego ustach.
-Ja Ciebie też kocham Adam. Tak bardzo.-Jego ciepły oddech sprawił, że przez moje ciało przeszły ciarki, które po chwili znów zapragnęło posmakować jego ust.
Przez dużą ilość czasu rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, śmialiśmy się, wygłupialiśmy się. Nim się obejrzałem zegarek zaczął wskazywać godzinę 4 nad ranem. Po wielu próbach zwalczenia mojego lenia, ubrałem się i usiadłem na miejscu kierowcy, gdzie po chwili obok pojawił się Shota.
-Pojedźmy do domu. Do naszego domu, dobrze ?- Pod wpływem jego głosu moje ciało wzdrygnęło się, gdy chciałem skręcić w stronę hotelu.
-Dobrze.-Szepnąłem, w ostatniej chwili skręcając w przeciwną stronę. Poczułem jak niewidzialny kamień spada mi z serca, dzięki czemu mogłem głęboko odetchnąć. Wiem, że przekładanie sprawy nie jest dobre, ale dziękuje Shocie, że w ostatniej chwili podzielił moje zdanie. Nie do końca, ale jednak. Nie miałem ochoty, ani siły na kolejną dramę.
Wchodząc do domu, przywitał nas nieprzyjemny chłód, przez co na mojej skórze pojawiły się ciarki.
-Dla czego tu jest tak kurewsko zimno ?- Poskarżył się Shota pocierając ramiona.
-Wybacz. Od kąt wyjechałeś nie chciałem tu mieszkać bez Ciebie. Przez ten czas cały czas byłem w hotelu.- Odpowiedziałem idąc do kotłowni, aby jakimś cudem włączyć z powrotem piec. Stałem tam jak jakiś debil i przyciskałem po kolei wszystkie guziki i wiecie co ? Gówno to dało.
-Super.- Mruknąłem pod nosem zły wychodząc z pomieszczenia. Ku mojemu zdziwieniu na korytarzu nie było Shoty, więc ruszyłem w głąb domu, aby go odnaleźć.
-Shota !- Krzyknąłem gdy w kilku pomieszczeniach które odwiedziłem nie znalazłem mojego chłopaka. Po chwili usłyszałem jego głos informujący mnie, że jest w sypialni. Wszedłem do środka od razu marszcząc brwi.
-Co ty robisz ?- Spytałem.
- A jak myślisz ? Właśnie rozpalam w kominku, bo znając życie mój cudowny chłopak załatwiający wszystko pieniędzmi nie będzie umiał włączyć głupiego pieca.- Na jego uwagę przekręciłem teatralnie oczami siadając na dużym łóżku.
-Wcale, że nie załatwiam wszystkiego pieniędzmi ! To po pierwsze, a po drugie, nie ma prądu geniuszu ! Na dworze panuję istna wichura !- Fuknąłem niczym małe dziecko, patrząc na widok za oknem. Deszcz dawał o sobie znać, a drzewa wyginały się na wszystkie strony.
-Och tak ? A kto...- Wiedząc co chce powiedzieć od razu krzyknąłem głośne "nie"
-Nawet mi nie przypominaj. Byłem wtedy pijany, ok ?- Usprawiedliwiłem się, niezbyt wyszukanym argumentem, unikając tematu o czymś o czym chciałbym zapomnieć. Ten tylko się zaśmiał, po chwili sprawiając, że w kominku pojawił się ogień, który nieco rozświetlił pomieszczenie.
-Pójdę po jakieś koce i dobre winko, co ty na to ?- Spytałem stojąc tuż za jego plecami, lekko obejmując go w pasie.
Ten tylko pokiwał głową i skradł mi krótkiego całusa zanim wyszedłem z sypialni po wcześniej wspomniane rzeczy. Mając już wszystko wróciłem do sypialni, gdzie Shota wylegiwał się już w łóżku, beze mnie.
-Nie łaska zaczekać ?- Spytałem kładąc wszystko na średniej wielkości fotel.
-Wieki Cię nie było ! Zamarzam na śmierć, a to wszystko twoja wina, jasne ?- Na jego słowa zaśmiałem się cicho i pokręciłem głową biorąc do ręki koc, który po chwili równo zajmował całą powierzchnię łóżka.
-Coś ty taki nerwowy ? Aaaa no tak okres Ci się zbliża. Wybacz.- Gdyby wzrok mógłby zabijać właśnie leżałbym martwy z otwartym winem na podłodze przez chłopaka który oczywiście posłał mi taki wzrok z miłości do mnie.
-Ktoś tu wspina się na wyżyny dowcipu.-Powiedział biorąc ode mnie kieliszek z winem. Mając sam jeden, wślizgnąłem się pod kołdrę w ubraniach, tak jak Shota. Rozebranie się nie byłoby dobrym pomysłem w zaistniałej sytuacji. Wypijając połowę zawartości od razu zrobiło mi się znacznie cieplej, co znacznie poprawiło mi humor. Między nami panowała głucha cisza. Słychać było tylko trzask płomieni w kominku, oraz krople deszczu uderzające o parapet. Po chwili poczułem jak Shota wtula się w moją klatkę piersiową trzymając w ręku kieliszek z winem. Od razu objąłem go w pasie, całując go w czubek głowy.
-I tak to jest lepsze niż gdybyśmy mieli być w tym cholernym hotelu.- Powiedział, a ja cicho w myślach przyznałem mu rację. Wole marznąć i nic nie jeść, niż żyć w ciągłym strachu przed czymś co może nam zaszkodzić. Czyli nikim innym jak moim Ojcem. To chore, ale tak jest. Wole, gdy jest tak jak teraz mając tą małą cholerę przy sobie.
-Kocham Cię, wiesz ?- Szepnął, po chwili dodając.- I bez względu na wszystko uda nam się, tak ?
-Ja ciebie też kocham i tak Shota, tak właśnie będzie.- Odpowiedziałem, podnosząc jego pod brudek dwoma palcami, by po chwili delikatnie złączyć nasze zimne wargi.- I nie waż się myśleć inaczej...