-Jedziemy na wycieczkę.-Powiedział,a mi aż serce podskoczyło do gardła. Nie podobało mi się to zwłaszcza, że powiedział to takim tonem głosu, którego naprawdę rzadko używał. Był zimny, oschły i sprawiał, że po moim ciele przechodziła gęsia skórka. Przekręcając klucz w zamku, z impetem otworzył drzwi i podszedł do mnie zdecydowanym krokiem łapiąc mnie za rękę. Z ogromną siłą podniósł mnie do góry, a ja zajęczałem cicho z bólu, zastanawiając się czy gdyby nie użył trochę większej siły to nie urwałby mi jej. Jego uścisk z każdą chwilą był coraz mocniejszy, ale go to chyba w cale nie obchodziło. Wyglądało to tak jakby robił to specjalnie, zwłaszcza, gdy wręcz ciągnął mnie po schodach, kiedy nogi uginały mi się z osłabienia.
Po jakimś czasie znaleźliśmy się na górze, a moje biedne oczy przywitało intensywne światło dochodzące z holu. Mrugając kilka razy, mogłem dopiero wtedy cokolwiek zobaczyć. W holu nikogo nie było. Jak zwykle recepcjonistka stała za ladą ze swoim sztucznym uśmiechem. I nie tylko jej uśmiech był sztuczny, wszystko tutaj było sztuczne i nieprawdziwe. Hotel, phi też mi coś. Marna przykrywka dla tego co tu się naprawdę dzieje.
Adam zaciągnął mnie aż na tyły hotelu, gdzie stał czarny duży samochód, przygotowany chyba specjalnie dla mnie.
-Och, kochanie nie musiałeś. Mogłem przecież pojechać tirem przygnieciony innymi ludźmi. Nie musiałeś, aż tak się wysilać. Nie śpieszno Ci było do zdobycia pieniędzy za mnie ?- Najchętniej chciałem krzyknąć żeby mnie w końcu puścił, albo trochę rozluźnił uścisk, ale nie chciałem dać mu tej satysfakcji. Wolałem pokazać mu jak bardzo go nienawidzę za to wszystko, mimo, że to kompletna bzdura. Nadal mi na nim zależy, z tym, że teraz nasze stosunki wyglądałyby znacznie inaczej, gdybyśmy ponownie byli razem.
-Uważaj na słowa skarbie, bo możesz załapać się na drugą turę.- Przyciągnął mnie do siebie i wysyczał mi to wszystko prosto w twarz patrząc prosto w moje oczy z czystym jadem.
-To ja chyba poczekam. Mogę ? Niech to będzie prezent dla mnie z okazji moich urodzin. Przecież lepszego prezentu nie mógłbym sobie wymarzyć, prawda ? Zostać sprzedanym przez własnego chłopaka, to prawdziwy rarytas, nie ? - Tak. Dzisiaj były moje urodziny i chyba gorzej ich spędzić nie mogłem. Widziałem po nim, że się nieźle wkurzył, ale nic nie powiedział, tylko otworzył drzwi od samochodu i wepchnął mnie tam siłą, zatrzaskując je z ogromnym zamachem.
Rozglądając się zauważyłem, że za kierownicą siedzi już kierowca. Nie wiem dla czego, ale sprawiło to, że się zawiodłem. Wiem, nie powinienem, ale wolałbym aby jechał ze mną Adam. Wzdychając cicho podniosłem się do pionu i po cichu zapiąłem pas, gdy ruszyliśmy z miejsca.
W czasie drogi zasnąłem co było dla mojego organizmu zbawieniem. Przez czas jaki byłem w tym okropnym miejscu, nie zmrużyłem oka.
-Jesteśmy na miejscu.- Dopiero głos kierowcy mnie obudził. Przetarłem lekko oczy i zerknąłem przez okno. Byliśmy przed jakimś budynkiem, a raczej na jego tyłach.
Kierowca wyszedł i otworzył drzwi od mojej strony. Nie odzywając się wyszedłem z auta i poszedłem za nim. Otworzył duże metalowe czarne drzwi i weszliśmy do środka.
Szczerze ? Nie obchodziło mnie co teraz się ze mną stanie. Nie obchodziło mnie co będę musiał tu robić, jak długo tu będę i czy będę miał jakiekolwiek szanse na powrót do domu. Było już mi wszystko obojętne. W momencie kiedy Adam potraktował mnie tak bestialsko wyciągając z klatki, poczułem się jak worek gówna. Czułem się teraz jakbym stracił wszystko, przez co teraz było mi wszystko obojętne.
Schodząc po schodach, do moich uszu docierały dźwięki muzyki docierająca z niewiadomego mi miejsca. Dopiero, gdy przeszliśmy przez prowizoryczne drzwi ze sznurków, znaleźliśmy się na dosyć szerokim korytarzu. Po obu stronach znajdowały się drzwi. Jedne koło drugich.
Po pewnym czasie, musieliśmy pokonać kolejne schody. Gdy tylko je pokonaliśmy znaleźliśmy się w jakimś klubie.
-Och, czyli Adam wysłał mnie tutaj jako dziwkę.- Mruknąłem sam do siebie, ale chyba mój kierowca to usłyszał, bo odwrócił się w moją stronę, mówiąc.
-Ktoś tu jest domyślny. Adam potraktował Cię wyjątkowo łagodnie. Ciesz się, bo inni właśnie teraz płyną z rybkami w jakiejś rzece.- Nie odpowiedziałem nic tylko czekałem aż zacznie iść ,znowu przed siebie, co po chwili zrobił. Nie obchodziło mnie jak Adam mnie potraktował, bo wiedziałem aż za dobrze jak to zrobił. I nic w tym łagodnego nie było. Przechodząc przez tłum tańczących ludzi kierowaliśmy się w stronę schodów, które prowadziły do drugiego piętra budynku. Ku mojemu zdziwieniu były one strzeżone przez ochroniarzy, gdzie jakiś facet rozmawiał z jednym z nich. Kierowca podszedł do niego i złapał go za ramię dzięki czemu odwrócił się w jego stronę. Na początku miał oburzoną minę jednak, gdy tylko zobaczył kto go zaczepił uśmiechnął się i powiedział coś do niego. Nie słyszałem nic przez głośną muzykę więc mogłem się tylko domyślać, że przywitał się z nim. Kierowca natomiast pochylił się i zaczął mówić coś do jego ucha patrząc na mnie. Ten nagle spoważniał i również swój wzrok skierował na mnie. Zapewne dowiedział się kto mnie tu przysłał. Czy on musi wszystkich przyprawiać o zawał serca?
Po kilku minutach kierowca poszedł gdzieś w cholerę, a facet z którym rozmawiał podszedł do mnie uśmiechnięty od ucha do ucha.
-Chodź za mną. -Powiedział mi do ucha i złapał mnie za rękę prowadząc mnie na górę. W połowie drogi odwróciłem się za siebie i zobaczyłem jak dwóch ochroniarzy ponownie zastawia barierki.
-Jak masz na imię? -Dopiero głos nieznanego mi faceta sprawił, że znowu patrzyłem przed siebie.
-Shota.-Odpowiedziałem dorównując mu w kroku.
-Mnie tu nazywają mama. I w sumie po części jest to prawda. Zajmuje się wszystkimi chłopakami jacy to trafili. Jestem tak jakby szefem tego co dzieję się tutaj. Wszystko zależy ode mnie. To ja wszystko ustalam, zmieniam i tak dalej. O tą resztę na dole dba ktoś inny. Miej nadzieję, że go nie spotkasz. Przerażający facet. - Na jego słowa pokiwałem tylko głową. Zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju który był odłączony od reszty jaka znajdowała się po obu stronach dużego korytarza. Weszliśmy do środka. Nie było w nim nic nadzwyczajnego . Zwykłe łóżko i meble, oraz puchaty dywan na środku. Jedyną rzeczą przekuwającą uwagę były toaletki z dużym oświetleniem i dużą ilością kosmetyków, oraz szafy w których było mnóstwo ubrań na wieszakach.
Zaprowadził mnie do dosyć sporej łazienki, przygotowując dla mnie kąpiel z jakimiś kulkami i płynami do kąpieli.
- Dasz radę sam? -Pokiwałem głową, a on wyszedł z łazienki zostawiając mnie samego. Z cichym westchnieniem zacząłem się rozbierać. Gdy byłem już nagi, wszedłem do dużej wanny, wcześniej zakręcając korki z wodą. Zanurzając się prawie cały odetchnąłem z ulgą.
- Tego mi brakowało. -Powiedziałem sam do siebie przymykając oczy. Byłem okropnie brudny, a moje ubrania były przesiąknięte wilgocią.
Od razu wziąłem się za mycie. Będąc już czysty i pachnący wyszedłem z wanny owijając wokół bioder biały ręcznik.
W momencie, gdy zawiązywałem sobie ręcznik, aby nie spadł zauważyłem spore siniaki na mojej ręce. W tamtym momencie pękłem i zacząłem płakać. Ryczałem jak małe dziecko, siedząc na brzegu wanny.
Nie było już mi wszystko jedno. Tak na prawdę bałem się wszystkiego co mnie teraz otaczało. Ci ludzie, ten klub. A główną przyczyną mojego płaczu był Adam. Cholera, kocham go! A on, tak mnie potraktował. Mam nadzieję, że zaraz okaże się, że to tylko sen. I obudzę się wtulony w jego ciepłe ciało.
Po chwili usłyszałem jak drzwi od łazienki otwierają się. Chciałem szybko pozbyć się moich łez. Dowodów mojej słabości, ale było już za późno, bo mama zdążył zobaczyć jak wycieram mokre policzki.
-Widziałem twardzielu. Nie musisz tego ukrywać. Płacz jeśli chcesz. To pomaga.- Jego głos był taki spokojny i miły dla uszu, że w momencie, gdy się odezwał spojrzałem na niego.
Usiadł obok mnie i odwrócił moją głowę w swoją stronę.
Chcesz o tym pogadać? - Spytał, a ja od razu pokręciłem głową, nie chcąc powiedzieć ani słowa. -Rozumiem. W takim razie zostawiam Cię samego. Na łóżku masz ciuchy do spania i dużą ilość jedzenia. Najedz się i połóż się spać. Jutro Ci wszystko wyjaśnię i zaprowadzę do pokoju w którym będziesz mieszkał. - Ostatni raz się do mnie uśmiechając wstał i wyszedł z pomieszczenia. Po chwili zrobiłem to samo i ubrałem się w czyste bokserki i białą koszulkę, która sięgała mi do połowy ud. Na czerwonej pościeli widniały dwie duże tacki z jedzeniem, które opróżniłem mimo tego, że miałem milion argumentów, aby nie jeść tego jedzenia. Niestety jeden duży argument mówiący o tym, że jestem cholernie głodny, wygrał. Najedzony, wszedłem pod kołdrę i przykryłem się cały po chwili zasypiając.
niedziela, 31 maja 2015
Rozdział 9
To nie był sen, to była rzeczywistość. Uświadomiłem to sobie w momencie, gdy pod opuszkami palców poczułem zimny i wilgotny beton, a wokół mnie nie było nic prócz ciemności. Byłem zapewne w jakiejś piwnicy, tak myślałem, do czasu. Chcąc dowiedzieć się czegoś więcej, idąc powoli na czworaka, natrafiłem na metalowe kraty, z każdej strony. To świadczyło tylko o jednym. Byłem w jakiejś klatce.
To miejsce mnie przerażało, co chwilę słyszałem jakieś szepty, ruchy, jakbym nie był tu sam.
W powietrzu dało się wyczuć wilgoć, w dodatku śmierdziało, jakbym był w jednym z domków z obozu koncentracyjnego.
To sprawiało, że moja głowa bolała mnie jeszcze bardziej. Wczorajszy alkohol, smród i uderzenie w głowę. No właśnie, uderzenie w głowę. Cały czas wydaję mi się, że zrobił to Adam. Pamiętam jego twarz jak za mgłą, ale nawet tak rozpoznałbym go, więc jestem pewny, że to on. I tutaj rodzi się pytanie, dlaczego?
Odpowiedź sama się nasuwa. Musiał dowiedzieć się kim jestem. To jedyne logiczne wyjaśnienie. I nawet domyślam się od kogo się tego dowiedział.
Nagle, usłyszałem jak głośne skrzypienie drzwi roznosi się po całym pomieszczeniu. Ciężkie kroki, głosy jakiś ludzi, to wszystko sprawiało, że moje serce zaczynało szybciej bić. Prawda uderzała we mnie z każdą mijającą chwilą. Dzięki otwartym drzwiom do pomieszczenia wpadało słabe światło co uniemożliwiło mi zobaczenie twarzy nieznajomego.
Człowiek, który właśnie tu wszedł zatrzymał się na chwilę, by zaraz zrobić jeszcze kilka kroków i ponownie zatrzymać się, by wyciągnąć klucze, które odbiły się echem. Opierając się plecami o metalowe kraty, ów ktoś otworzył tą cholerną klatkę i wszedł do niej.
Zatrzymał się tuż koło mnie i kucnął dotykając mojego ramienia. Ten dotyk, te perfumy. To był Adam.
I wszystko stało się dla mnie jasne. Znajdowałem się w jednych z tych pomieszczeń, gdzie przetrzymywali ludzi, aby potem ich wywieźć albo sprzedać. Te szepty i ruchy musiały należeć do nich.
- Nie chciałem tego robić, ale nie dałeś mi wyboru. Teraz spotka Cię ten sam los co innych. -Jego głos był przepełniony jadem i wściekłością, ale dało się wyczuć, żal i smutek. Był zły i mnie nienawidził, jednocześnie nie mógł do końca zapomnieć o tym co nas łączyło.
- A więc wszystko już wiesz.- Stwierdziłem, mrucząc cicho pod nosem.- Rozumiem Cię, ale nie mogę uwierzyć w to, że tak po prostu chcesz za jednym zamachem skreślić naszą miłość. Wszystko co nas łączyło.- Na moje słowa Adam parsknął śmiechem.
-Miłość? Oszukałeś mnie, okłamałeś, chciałeś wsadzić mnie za kratki. Gdyby nie mój Ojciec nadal ślepo bym wierzył w to, że mnie kochasz. Jestem niemal pewny, że cały czas tylko udawałeś i czekałeś na odpowiedni moment, aby powiadomić swojego tatusia, że masz już wszystko co potrzebne. Swoją drogą musiał być już naprawdę zdesperowany, że wpakował swojego syna do tego całego syfu.- Gdy mówił to wszystko do moich oczu napływały łzy. Wstał i odwrócił się wychodząc.
- Ale ja na prawdę się w Tobie zakochałem! -Wykrzyknąłem płaczliwym głosem chcąc zmienić jego nastawienie do całej tej sprawy. Nie chciałem, aby tak to się skończyło. - Myślisz, że dlaczego przez tak długi czas mój Ojciec nie dobrał się do Ciebie? Bo go odsuwałem od całej tej sprawy najdalej jak się da, mówiąc, że nie mam wystarczająco dużo informacji. Robiłem to, bo Cię kocham idioto! - Czułem jak łzy już opuściły moje oczy spływając po moich policzkach. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, ani zrobić żeby mi wybaczył.
-Dzięki za litość, ale nie prosiłem o nią. - Powiedział i zamknął klatkę wychodząc w ekspresowym tempie.
Nie wierzyłem w to co się właśnie działo. Wszystko poszło nie tak jak miało. Nie wierzyłem w to co właśnie zrobił mi Adam. Po prostu nie wierzyłem...
Nie wiem ile czasu tak tu siedziałem, czekając w sumie nie wiadomo na co. Gdyby mieli mnie zabić już dawno by to zrobili, tak samo jak z wywiezieniem i sprzedażą. Wiedziałem to, bo niedawno zabrali wszystkich. Zostałem tylko ja. Dawali mi jedzenie i wodę w miskach. Jak dla jakiegoś cholernego psa. Miałem swoją dumę i nawet nie tknąłem tego do ust. Po tym jak zostałem sam ktoś odsłonił okno o którym nie miałem pojęcia. Dzięki temu do pomieszczenia wpadały pojedyncze promyki słońca i nie widziałem w końcu tylko ciemności. Chociaż nie robiło mi to różnicy. Wolałbym tak naprawdę nie widzieć nic. Niewiedza w takich momentach jest bardzo korzystna.
Siedząc jak zwykle na podłodze i opierając się o kraty usłyszałem jak ktoś wchodzi do środka. Tym ktosiem okazał się Adam. Nienawidziłem go. Nienawidziłem go tylko dla tego, że nie potrafiłem czuć tego samego co on teraz do mnie. Nadal go cholernie kochałem. I to było moją słabością.
-Jedziemy na wycieczkę...
To miejsce mnie przerażało, co chwilę słyszałem jakieś szepty, ruchy, jakbym nie był tu sam.
W powietrzu dało się wyczuć wilgoć, w dodatku śmierdziało, jakbym był w jednym z domków z obozu koncentracyjnego.
To sprawiało, że moja głowa bolała mnie jeszcze bardziej. Wczorajszy alkohol, smród i uderzenie w głowę. No właśnie, uderzenie w głowę. Cały czas wydaję mi się, że zrobił to Adam. Pamiętam jego twarz jak za mgłą, ale nawet tak rozpoznałbym go, więc jestem pewny, że to on. I tutaj rodzi się pytanie, dlaczego?
Odpowiedź sama się nasuwa. Musiał dowiedzieć się kim jestem. To jedyne logiczne wyjaśnienie. I nawet domyślam się od kogo się tego dowiedział.
Nagle, usłyszałem jak głośne skrzypienie drzwi roznosi się po całym pomieszczeniu. Ciężkie kroki, głosy jakiś ludzi, to wszystko sprawiało, że moje serce zaczynało szybciej bić. Prawda uderzała we mnie z każdą mijającą chwilą. Dzięki otwartym drzwiom do pomieszczenia wpadało słabe światło co uniemożliwiło mi zobaczenie twarzy nieznajomego.
Człowiek, który właśnie tu wszedł zatrzymał się na chwilę, by zaraz zrobić jeszcze kilka kroków i ponownie zatrzymać się, by wyciągnąć klucze, które odbiły się echem. Opierając się plecami o metalowe kraty, ów ktoś otworzył tą cholerną klatkę i wszedł do niej.
Zatrzymał się tuż koło mnie i kucnął dotykając mojego ramienia. Ten dotyk, te perfumy. To był Adam.
I wszystko stało się dla mnie jasne. Znajdowałem się w jednych z tych pomieszczeń, gdzie przetrzymywali ludzi, aby potem ich wywieźć albo sprzedać. Te szepty i ruchy musiały należeć do nich.
- Nie chciałem tego robić, ale nie dałeś mi wyboru. Teraz spotka Cię ten sam los co innych. -Jego głos był przepełniony jadem i wściekłością, ale dało się wyczuć, żal i smutek. Był zły i mnie nienawidził, jednocześnie nie mógł do końca zapomnieć o tym co nas łączyło.
- A więc wszystko już wiesz.- Stwierdziłem, mrucząc cicho pod nosem.- Rozumiem Cię, ale nie mogę uwierzyć w to, że tak po prostu chcesz za jednym zamachem skreślić naszą miłość. Wszystko co nas łączyło.- Na moje słowa Adam parsknął śmiechem.
-Miłość? Oszukałeś mnie, okłamałeś, chciałeś wsadzić mnie za kratki. Gdyby nie mój Ojciec nadal ślepo bym wierzył w to, że mnie kochasz. Jestem niemal pewny, że cały czas tylko udawałeś i czekałeś na odpowiedni moment, aby powiadomić swojego tatusia, że masz już wszystko co potrzebne. Swoją drogą musiał być już naprawdę zdesperowany, że wpakował swojego syna do tego całego syfu.- Gdy mówił to wszystko do moich oczu napływały łzy. Wstał i odwrócił się wychodząc.
- Ale ja na prawdę się w Tobie zakochałem! -Wykrzyknąłem płaczliwym głosem chcąc zmienić jego nastawienie do całej tej sprawy. Nie chciałem, aby tak to się skończyło. - Myślisz, że dlaczego przez tak długi czas mój Ojciec nie dobrał się do Ciebie? Bo go odsuwałem od całej tej sprawy najdalej jak się da, mówiąc, że nie mam wystarczająco dużo informacji. Robiłem to, bo Cię kocham idioto! - Czułem jak łzy już opuściły moje oczy spływając po moich policzkach. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, ani zrobić żeby mi wybaczył.
-Dzięki za litość, ale nie prosiłem o nią. - Powiedział i zamknął klatkę wychodząc w ekspresowym tempie.
Nie wierzyłem w to co się właśnie działo. Wszystko poszło nie tak jak miało. Nie wierzyłem w to co właśnie zrobił mi Adam. Po prostu nie wierzyłem...
Nie wiem ile czasu tak tu siedziałem, czekając w sumie nie wiadomo na co. Gdyby mieli mnie zabić już dawno by to zrobili, tak samo jak z wywiezieniem i sprzedażą. Wiedziałem to, bo niedawno zabrali wszystkich. Zostałem tylko ja. Dawali mi jedzenie i wodę w miskach. Jak dla jakiegoś cholernego psa. Miałem swoją dumę i nawet nie tknąłem tego do ust. Po tym jak zostałem sam ktoś odsłonił okno o którym nie miałem pojęcia. Dzięki temu do pomieszczenia wpadały pojedyncze promyki słońca i nie widziałem w końcu tylko ciemności. Chociaż nie robiło mi to różnicy. Wolałbym tak naprawdę nie widzieć nic. Niewiedza w takich momentach jest bardzo korzystna.
Siedząc jak zwykle na podłodze i opierając się o kraty usłyszałem jak ktoś wchodzi do środka. Tym ktosiem okazał się Adam. Nienawidziłem go. Nienawidziłem go tylko dla tego, że nie potrafiłem czuć tego samego co on teraz do mnie. Nadal go cholernie kochałem. I to było moją słabością.
-Jedziemy na wycieczkę...
Rozdział 8
-Pamiętasz co tu się stało? -Spytałem trzymając go za koszulkę dłońmi, które miałem zaciśnięte w pięść.
-Oczywiście, że pamiętam. -Odpowiedział patrząc prosto w moje oczy, mając delikatny uśmiech na swoich pulchnych wargach.-Wtedy, oddałeś mi się, cały. -Wyszeptał tak zmysłowym tonem głosu, że myślałem, że zemdleje. Zagryzając dolną wargę przybliżyłem się do niego mając swoje usta tuż przy jego. I gdy chciałem go już pocałować ta mała cholera odsunęła się ode mnie i podeszła do komody, gdzie jak zauważyłem stała butelka wina.- I wiesz co? Chciałbym tamtą noc powtórzyć, dla tego zrobiłem wszystko, aby było tak, jak wtedy. Tylko teraz jest ta różnica, że jesteśmy razem, a ty już wszystko o mnie wiesz.- Jego słowa sprawiły, że na moich ustach pojawił się uśmiech. Podszedłem do niego i objąłem go w pasie, kładąc swoją brodę na jego ramieniu.
-Wino z chęcią wypiję, ale na seks nie masz co liczyć. -Powiedziałem biorąc swój kieliszek do ręki i odchodząc od niego z zwycięską miną usiadłem na łóżku, zakładając nogę na nogę.
Omal nie zadławiłem się winem, gdy zobaczyłem wzrok i minę Adama. Był przezabawny. Wyglądał jak małe dziecko proszące mamę o cukierka po tygodniu ich niejedzenia .
Podszedł do mnie i ukucnął naprzeciwko mnie.
Dopijając resztę wina, odstawiłem kieliszek na podłogę i musnąłem jego usta trzymając go za policzki. Od razu oddał pocałunek na co zamruczałem z przyjemności, wślizgując swój język między jego wargi. Po chwili Adam wstał nie odrywając się ode mnie i popchnął mnie delikatnie na materac łóżka. Znając jego zamiary odsunąłem go od siebie, opierając się na łokciach.
-Innym razem kochanie. Nie mam ochoty na seks.- Doceniałem to co dla mnie zrobił, ale nie miałem ochoty na nic większego niż pocałunki. Na moje słowa Adam tylko pokiwał głową, że rozumie, po czym objął mnie w pasie i obrócił tak, że to teraz ja leżałem na nim przytulony. Mając swoją głowę ułożoną na jego klatce piersiowej mogłem dobrze wsłuchać się w bicie jego serca, które sprawiało, że robiłem się senny. W dodatku czułe głaskanie mojego chłopaka po mojej głowie i plecach tylko jeszcze bardziej sprawiały, że chciało mi się spać.
Moje powieki stawały się coraz cięższe, gdy niespodziewanie ktoś z hukiem wszedł do pokoju. Automatycznie odechciało mi się spać, gdy w drzwiach zobaczyłem nieznanego mi mężczyznę ubranego na czarno. Z lekko rozszerzonymi oczami podniosłem się do pionu siadając na krawędzi łóżka.
-Adam, czekam na dokumenty od Ciebie już ponad tydzień! - Możecie sobie wyobrazić moją minę, gdy jakiś facet tak po prostu wydarł się na Adama ? człowieka któremu się nie podskakuję, zważając na jego pozycję społeczną. Byłem w jeszcze większym szoku, gdy zobaczyłem w oczach Adama pewnego rodzaju strach. O co tu chodziło? Czyżby jest ktoś kto góruje nad nim? Ale przecież to niemożliwe! Mojego chłopaka boi się nawet największy mięśniak z ochrony w hotelu!
-Spokojnie. Mam je na biurku w niebieskiej teczce.-Odpowiedział o dziwo spokojnym i opanowanym tonem głosu. Wyglądało to tak jakby w ogóle nie przejmował się zaistniałą sytuacją, ale ja i tak wiedziałem, że on tylko stara się ukryć to co tak naprawdę czuję.
-I zapewne miałeś je już od tygodnia prawda? -Spytał, a gdy Adam miał już coś powiedzieć ten podniósł do góry dłoń dając mu tym do zrozumienia, aby już nic nie mówił.-Nieważne. -Mruknął, po czym jego wzrok padł na mnie, a mi momentalnie zrobiło się słabo. - A on to? -Spytał i przeciągnął ostatni wyraz pokazując na mnie palcem. No co za palant! Nie jestem jakimś pieprzonym duchem ani zabawką aby traktować mnie jak zwykłą rzecz którą się ignoruje, gdy to wygodne.
-Mój chłopak. -Odpowiedział jakby ze znudzeniem nawet nie mrugając.- Jesteśmy ze sobą już całkiem sporo czasu. -Dodał obejmując mnie jedną ręką w pasie, aby podkreślić tym sposobem swoje słowa. Czy ktoś do cholery mógłby powiedzieć mi o co tu chodzi?!
- Przyjdź do mnie za godzinę. - Jego krótkie zdanie przepełnione chłodem krążyło mi jeszcze jakiś czas po głowie, gdy drzwi od pokoju ponownie się zamknęły.
Swój wzrok skierowałem na Adama i nie musiałem nic mówić, aby zrozumiał o co mi chodzi. To było jasne jak słońce.
- Shota. Właśnie poznałeś mojego Ojca.- Powiedział patrząc w moje oczy. W mojej głowie pojawiło się tysiące myśli na ten temat. Byłem w ogromnym szoku nie mogąc sklecić choćby jednego zdania, aby zapytać się o cokolwiek.
-Zamknij buzię kochanie, bo jeśli tylko chcesz mogę wypełnić je czymś co...-Nie dałem mu dokończyć, ponieważ zakryłem mu usta dłonią, aby nie wyleciała z nich jeszcze większa głupota.
-Po pierwsze ten żart z podtekstem erotycznym nie był w ogóle na miejscu, a po drugie. Serio?! To był twój Ojciec!? Jesteśmy ze sobą tyle czasu i dopiero teraz dowiaduję się, że masz Ojca, gdy ty tymczasem możesz napisać o mnie książkę! Założę się, że gdyby tu nie przyszedł nadal nic bym nie wiedział. - Byłem zły na niego. Wiedziałem, że nie jest idealny i akceptowałem to, a nawet kochałem, ale mógłby mi powiedzieć chociaż o tym, skoro nigdy nie chciał powiedzieć mi sam o swoim życiu. Gdyby nie informacje od Ojca, na pewno nie zdobyłbym ich sam. Musiałem ciągnąć Adama za język.
-Och, daj spokój. Wiesz doskonale o tym, że nie lubię mówić o sobie i co jest związane ze mną. Gdybyś był mało domyślny i mniej uparty nie wiedział byś nic. No może oprócz tego, że to mój hotel i jestem raczej czarnym charakterem. -Wzdychając głośno, przymknąłem na chwilę oczy, licząc do dziesięciu w myślach.
-Nie ważne. Nie było tematu.- Mruknąłem i wstałem z łóżka idąc w kierunku miejsca, gdzie stało wino. Nagle nabrałem ochoty, aby po prostu się upić do nieprzytomności.
-No dobra. -Przeciągnął po czym wstał idąc w moim kierunku. Ja nadal zajmowałem się napełnianiem kolejnego kieliszka obserwując go kątem oka. Przytulił mnie od tyłu, tak jak ja niedawno to zrobiłem i pocałował mnie w policzek.
-To co chcesz o mnie wiedzieć?
-Teraz? To nic. Poza tym nie chcę abyś mówił mi coś z litości, i tak chyba wiem już wszystko, czy może jednak nie, i nadal masz coś do ukrycia ? A ja będę po kolei sobie zgadywał hmm? Tak jak już wszystko, więc chyba kolejna zagadka dla mnie nie zrobi różnicy prawda? - Wypiłem już trzeci kieliszek i czułem jak już odlatuje, mając zapewne dosyć spore rumieńce na policzkach.
-Shota daj spokój. Nie możesz mnie po prostu zrozumieć? -Nie, nie mogę. Pomyślałem będąc już z lekka zirytowany. Ja na prawdę go pokochałem i nie zważałem na to kim jest i co robi gdy mu się oddałem wtedy w tym właśnie pokoju w którym właśnie jesteśmy. Myślałem, że on kocha mnie na tyle mocno, aby bez trudu powiedzieć mi o rzeczach o których już wiedziałem. Myślałem, że mi ufa, że zda mój mały test na swoją miłość, wierność i zaufanie do mnie.
-Widzę, że nie dogadamy się dzisiaj. Idę do Ojca, a ty proszę Cię nie upij się do nieprzytomności, ok ?- Na jego słowa, które aktualnie miałem w dupie pokiwałem głową przechylając do końca kieliszek.
Słysząc zamykane się drzwi po raz kolejny sięgnąłem po butelkę. Zdając sobie sprawę z tego,że jest już pusta bez większego zastanawiania się podszedłem do minibarku i wyciągnąłem kolejną butelkę alkoholu, tym razem biorąc coś mocniejszego.
Usiadłem na łóżku i tak po prostu siedząc i patrząc się na ścianę przede mną, przechylałem co chwilę butelkę. Minęły dwie godziny, a Adama jak nie było tak nie było.
Lekko chwiejnym krokiem podszedłem do sprzętu muzycznego i włączyłem muzykę, zaczynając poruszać się w jej rytm mając w dłoni cały czas do połowy opróżnioną butelkę z alkoholem. Nie wiedziałem, która była już to z kolei, ani czy przypadkiem nie opróżniłem całego barku. To nie było teraz istotne. Myślami byłem przy Adamie. W co ja się wpakowałem ? Kocham go tak bardzo, że mógłbym zrobić wszystko, powiedzieć wszystko. Po prostu szaleje za nim i nie widzę nic poza nim. On jest tylko ważny. Nie, on jest najważniejszy i nic tego nie zmieni. A mój chłopak co zrobił? Nie chciał mi zaufać i obdarzyć takimi samymi uczuciami jak ja jego. Taka jest prawda. Gdyby było inaczej, gdyby kochał mnie tak jak ja jego to wiedziałbym o nim wszystko, bez żadnych pieprzonych tajemnic, których swoją drogą nienawidzę. To zabawne. Bo właśnie ja mam taką jedną dużą tajemnicę przed własnym Ojcem i chłopakiem.
Nie wiem ile czasu tańczyłem, ale w pewnym momencie przestałem słyszeć muzyki. Wzruszając ramionami podszedłem do łóżka, wręcz się na nie rzucając. Nie wiedząc nawet kiedy zasnąłem.
Śniło mi się coś. Śniło mi się, że...że Adam mnie uderzył? Tak, to chyba było to. A potem straciłem przytomność. Zabawny prawda? Niech tylko się obudzę, a od razu opowiem Adamowi co mi się śniło. Będziemy się potem obaj śmiać jak głupi on był i nierealny.
-Oczywiście, że pamiętam. -Odpowiedział patrząc prosto w moje oczy, mając delikatny uśmiech na swoich pulchnych wargach.-Wtedy, oddałeś mi się, cały. -Wyszeptał tak zmysłowym tonem głosu, że myślałem, że zemdleje. Zagryzając dolną wargę przybliżyłem się do niego mając swoje usta tuż przy jego. I gdy chciałem go już pocałować ta mała cholera odsunęła się ode mnie i podeszła do komody, gdzie jak zauważyłem stała butelka wina.- I wiesz co? Chciałbym tamtą noc powtórzyć, dla tego zrobiłem wszystko, aby było tak, jak wtedy. Tylko teraz jest ta różnica, że jesteśmy razem, a ty już wszystko o mnie wiesz.- Jego słowa sprawiły, że na moich ustach pojawił się uśmiech. Podszedłem do niego i objąłem go w pasie, kładąc swoją brodę na jego ramieniu.
-Wino z chęcią wypiję, ale na seks nie masz co liczyć. -Powiedziałem biorąc swój kieliszek do ręki i odchodząc od niego z zwycięską miną usiadłem na łóżku, zakładając nogę na nogę.
Omal nie zadławiłem się winem, gdy zobaczyłem wzrok i minę Adama. Był przezabawny. Wyglądał jak małe dziecko proszące mamę o cukierka po tygodniu ich niejedzenia .
Podszedł do mnie i ukucnął naprzeciwko mnie.
Dopijając resztę wina, odstawiłem kieliszek na podłogę i musnąłem jego usta trzymając go za policzki. Od razu oddał pocałunek na co zamruczałem z przyjemności, wślizgując swój język między jego wargi. Po chwili Adam wstał nie odrywając się ode mnie i popchnął mnie delikatnie na materac łóżka. Znając jego zamiary odsunąłem go od siebie, opierając się na łokciach.
-Innym razem kochanie. Nie mam ochoty na seks.- Doceniałem to co dla mnie zrobił, ale nie miałem ochoty na nic większego niż pocałunki. Na moje słowa Adam tylko pokiwał głową, że rozumie, po czym objął mnie w pasie i obrócił tak, że to teraz ja leżałem na nim przytulony. Mając swoją głowę ułożoną na jego klatce piersiowej mogłem dobrze wsłuchać się w bicie jego serca, które sprawiało, że robiłem się senny. W dodatku czułe głaskanie mojego chłopaka po mojej głowie i plecach tylko jeszcze bardziej sprawiały, że chciało mi się spać.
Moje powieki stawały się coraz cięższe, gdy niespodziewanie ktoś z hukiem wszedł do pokoju. Automatycznie odechciało mi się spać, gdy w drzwiach zobaczyłem nieznanego mi mężczyznę ubranego na czarno. Z lekko rozszerzonymi oczami podniosłem się do pionu siadając na krawędzi łóżka.
-Adam, czekam na dokumenty od Ciebie już ponad tydzień! - Możecie sobie wyobrazić moją minę, gdy jakiś facet tak po prostu wydarł się na Adama ? człowieka któremu się nie podskakuję, zważając na jego pozycję społeczną. Byłem w jeszcze większym szoku, gdy zobaczyłem w oczach Adama pewnego rodzaju strach. O co tu chodziło? Czyżby jest ktoś kto góruje nad nim? Ale przecież to niemożliwe! Mojego chłopaka boi się nawet największy mięśniak z ochrony w hotelu!
-Spokojnie. Mam je na biurku w niebieskiej teczce.-Odpowiedział o dziwo spokojnym i opanowanym tonem głosu. Wyglądało to tak jakby w ogóle nie przejmował się zaistniałą sytuacją, ale ja i tak wiedziałem, że on tylko stara się ukryć to co tak naprawdę czuję.
-I zapewne miałeś je już od tygodnia prawda? -Spytał, a gdy Adam miał już coś powiedzieć ten podniósł do góry dłoń dając mu tym do zrozumienia, aby już nic nie mówił.-Nieważne. -Mruknął, po czym jego wzrok padł na mnie, a mi momentalnie zrobiło się słabo. - A on to? -Spytał i przeciągnął ostatni wyraz pokazując na mnie palcem. No co za palant! Nie jestem jakimś pieprzonym duchem ani zabawką aby traktować mnie jak zwykłą rzecz którą się ignoruje, gdy to wygodne.
-Mój chłopak. -Odpowiedział jakby ze znudzeniem nawet nie mrugając.- Jesteśmy ze sobą już całkiem sporo czasu. -Dodał obejmując mnie jedną ręką w pasie, aby podkreślić tym sposobem swoje słowa. Czy ktoś do cholery mógłby powiedzieć mi o co tu chodzi?!
- Przyjdź do mnie za godzinę. - Jego krótkie zdanie przepełnione chłodem krążyło mi jeszcze jakiś czas po głowie, gdy drzwi od pokoju ponownie się zamknęły.
Swój wzrok skierowałem na Adama i nie musiałem nic mówić, aby zrozumiał o co mi chodzi. To było jasne jak słońce.
- Shota. Właśnie poznałeś mojego Ojca.- Powiedział patrząc w moje oczy. W mojej głowie pojawiło się tysiące myśli na ten temat. Byłem w ogromnym szoku nie mogąc sklecić choćby jednego zdania, aby zapytać się o cokolwiek.
-Zamknij buzię kochanie, bo jeśli tylko chcesz mogę wypełnić je czymś co...-Nie dałem mu dokończyć, ponieważ zakryłem mu usta dłonią, aby nie wyleciała z nich jeszcze większa głupota.
-Po pierwsze ten żart z podtekstem erotycznym nie był w ogóle na miejscu, a po drugie. Serio?! To był twój Ojciec!? Jesteśmy ze sobą tyle czasu i dopiero teraz dowiaduję się, że masz Ojca, gdy ty tymczasem możesz napisać o mnie książkę! Założę się, że gdyby tu nie przyszedł nadal nic bym nie wiedział. - Byłem zły na niego. Wiedziałem, że nie jest idealny i akceptowałem to, a nawet kochałem, ale mógłby mi powiedzieć chociaż o tym, skoro nigdy nie chciał powiedzieć mi sam o swoim życiu. Gdyby nie informacje od Ojca, na pewno nie zdobyłbym ich sam. Musiałem ciągnąć Adama za język.
-Och, daj spokój. Wiesz doskonale o tym, że nie lubię mówić o sobie i co jest związane ze mną. Gdybyś był mało domyślny i mniej uparty nie wiedział byś nic. No może oprócz tego, że to mój hotel i jestem raczej czarnym charakterem. -Wzdychając głośno, przymknąłem na chwilę oczy, licząc do dziesięciu w myślach.
-Nie ważne. Nie było tematu.- Mruknąłem i wstałem z łóżka idąc w kierunku miejsca, gdzie stało wino. Nagle nabrałem ochoty, aby po prostu się upić do nieprzytomności.
-No dobra. -Przeciągnął po czym wstał idąc w moim kierunku. Ja nadal zajmowałem się napełnianiem kolejnego kieliszka obserwując go kątem oka. Przytulił mnie od tyłu, tak jak ja niedawno to zrobiłem i pocałował mnie w policzek.
-To co chcesz o mnie wiedzieć?
-Teraz? To nic. Poza tym nie chcę abyś mówił mi coś z litości, i tak chyba wiem już wszystko, czy może jednak nie, i nadal masz coś do ukrycia ? A ja będę po kolei sobie zgadywał hmm? Tak jak już wszystko, więc chyba kolejna zagadka dla mnie nie zrobi różnicy prawda? - Wypiłem już trzeci kieliszek i czułem jak już odlatuje, mając zapewne dosyć spore rumieńce na policzkach.
-Shota daj spokój. Nie możesz mnie po prostu zrozumieć? -Nie, nie mogę. Pomyślałem będąc już z lekka zirytowany. Ja na prawdę go pokochałem i nie zważałem na to kim jest i co robi gdy mu się oddałem wtedy w tym właśnie pokoju w którym właśnie jesteśmy. Myślałem, że on kocha mnie na tyle mocno, aby bez trudu powiedzieć mi o rzeczach o których już wiedziałem. Myślałem, że mi ufa, że zda mój mały test na swoją miłość, wierność i zaufanie do mnie.
-Widzę, że nie dogadamy się dzisiaj. Idę do Ojca, a ty proszę Cię nie upij się do nieprzytomności, ok ?- Na jego słowa, które aktualnie miałem w dupie pokiwałem głową przechylając do końca kieliszek.
Słysząc zamykane się drzwi po raz kolejny sięgnąłem po butelkę. Zdając sobie sprawę z tego,że jest już pusta bez większego zastanawiania się podszedłem do minibarku i wyciągnąłem kolejną butelkę alkoholu, tym razem biorąc coś mocniejszego.
Usiadłem na łóżku i tak po prostu siedząc i patrząc się na ścianę przede mną, przechylałem co chwilę butelkę. Minęły dwie godziny, a Adama jak nie było tak nie było.
Lekko chwiejnym krokiem podszedłem do sprzętu muzycznego i włączyłem muzykę, zaczynając poruszać się w jej rytm mając w dłoni cały czas do połowy opróżnioną butelkę z alkoholem. Nie wiedziałem, która była już to z kolei, ani czy przypadkiem nie opróżniłem całego barku. To nie było teraz istotne. Myślami byłem przy Adamie. W co ja się wpakowałem ? Kocham go tak bardzo, że mógłbym zrobić wszystko, powiedzieć wszystko. Po prostu szaleje za nim i nie widzę nic poza nim. On jest tylko ważny. Nie, on jest najważniejszy i nic tego nie zmieni. A mój chłopak co zrobił? Nie chciał mi zaufać i obdarzyć takimi samymi uczuciami jak ja jego. Taka jest prawda. Gdyby było inaczej, gdyby kochał mnie tak jak ja jego to wiedziałbym o nim wszystko, bez żadnych pieprzonych tajemnic, których swoją drogą nienawidzę. To zabawne. Bo właśnie ja mam taką jedną dużą tajemnicę przed własnym Ojcem i chłopakiem.
Nie wiem ile czasu tańczyłem, ale w pewnym momencie przestałem słyszeć muzyki. Wzruszając ramionami podszedłem do łóżka, wręcz się na nie rzucając. Nie wiedząc nawet kiedy zasnąłem.
Śniło mi się coś. Śniło mi się, że...że Adam mnie uderzył? Tak, to chyba było to. A potem straciłem przytomność. Zabawny prawda? Niech tylko się obudzę, a od razu opowiem Adamowi co mi się śniło. Będziemy się potem obaj śmiać jak głupi on był i nierealny.
niedziela, 17 maja 2015
Rozdział 7
Wchodząc do środka przywitał mnie niesamowicie obrzydliwie bogaty widok. Owszem było ładnie, a te wszystkie drogie dekorację dawały efekt, ale jak dla mnie było za bogato. To zdecydowanie nie moje klimaty.
-Tak w ogóle dla czego tak po prostu bez przeszkód mogłem opuścić hotel? Z tego co wiem inni nie mogą tego zrobić, no chyba, że są gotowi na pewną śmierć. -Byłem ciekaw odpowiedzi Adama. Przecież tutaj panowały pewne zasady, które znałem bardzo dobrze, a mnie tak jakoś ominęły. Nie żebym narzekał albo coś, tylko wydaję mi się to dziwne.
-Na prawdę nie wiesz ?-Spytał, a ja tylko pokręciłem głową. - Jesteś ze mną. Kocham Cię, a ty kochasz właściciela tego hotelu. Co tu dużo wyjaśniać Shota.- No tak mogłem się tego domyślić, ale jeden fakt nie dawał mi spokoju.
-Rozumiem, ale po pierwsze nie miało być jakiś wyjątków dla mnie, a po drugie, z tego co wiem, miałeś już chłopaka którego kochałeś, a mimo to nie mógł wychodzić z hotelu.- Widząc jego natychmiastową minę od razu miałem ochotę cofnąć te słowa. Jednak było już po ptakach.
-On nie był Tobą Shota.-Odpowiedział poważnym tonem głosu, a następnie wziął mnie za rękę prowadząc mnie w nieznanym mi kierunku.
-Jak to nie był mną? -Spytałem, ale już nie dostałem odpowiedzi. Pociągnął mnie na drugie, piętro, a na moich ustach pojawił się uśmiech widząc tak dobrze mi znany pokój.
- Wzięło Cię na wspomnienia co? - Uśmiechnięty stanąłem przodem do niego obejmując go w szyi.
- Mhm.- Mruknął wpatrując się intensywnie w moje usta, które po krótkiej chwili pocałował. Nim zdążyłem oddać pocałunek zostałem wepchnięty do środka, a wszystkie wspomnienia do mnie wróciły.
Nie byłem pewny swoich kroków, czynów, wszystkiego. Zastanawiałem się nie raz nad tym, czy aby nie lepiej wiać póki jest okazja. Jednak byłem myślami z moją szkołą muzyczną i to dawało mi swego rodzaju determinację.
Na początku niby przypadkiem wpadłem na niego w klubie do którego często przychodził, a potem zamieniliśmy parę zdań przy barze. I tak od słowa do słowa i od drinka do drinka, w końcu wpadłem w jego sidła. Zaprosił mnie na kolację i bardzo się zdziwiłem, gdy zgodnie z zapisanym adresem na kartce znalazłem się przed jednym z najbardziej popularnych hoteli świata. Myślałem, że dał mi adres do swojego domu, albo restauracji, do której chciał mnie zabrać. Ale za nic świecie nie wpadł bym na to, że kolację zjemy w hotelu.
Wchodząc do środka, rozejrzałem się po korytarzu myśląc, że może spotkam tu Adama. Jednak tak nie było. Jedyną osobą była młoda recepcjonistka, która stała za ladą.
-Przepraszam, gdzie....-Chciałem zapytać, gdzie mogę go znaleźć, bo sądząc po wielkim napisie Adam na budynku domyśliłem się, że jest tutaj właścicielem.
-Proszę udać się na drugie piętro, pokój 123.- Byłem nieco w szoku, ale podziękowałem i poszedłem do windy. Stojąc przed drzwiami, delikatnie nacisnąłem za klamkę wchodząc do środka. W pokoju panował mrok, a jedyne światło dawała jedna lampka w rogu pokoju przykryta czerwonym materiałem. W tym pokoju przeważał ten kolor, a w powietrzu dało się wyczuć zapach truskawek. Atmosfera była bardzo intymna i szczerze? Podobało mi się to cholernie. Podchodząc do łóżka zajmującego większość miejsca, poczułem czyiś oddech na mojej szyi, od razu odwróciłem się i ujrzałem Adama. Od razu kamień spadł mi z serca.
-Nie słyszałem jak szedłeś.-Powiedziałem patrząc na jego i kieliszki wypełnione czerwoną cieczą, które trzymał w dłoniach.
-Wybacz, nie chciałem Cię przestraszyć.- Jego głos był jak balsam dla moich uszu. Uwielbiałem, gdy coś mówił, nie ważne co.-Proszę to dla Ciebie.-Podał mi jeden kieliszek, a ja od razu wziąłem go od niego. Wypijając połowę kieliszka, poczułem się jakoś dziwnie. Z jednej strony czułem się dobrze, tak lekko, a z drugiej czułem, że zaraz rozboli mnie głowa. Zmarszczyłem brwi i uważnie przyjrzałem się oczom Adama. Jego tęczówki były rozszerzone i widziałem w nich pewien blask.
-Co tam dosypałeś? -Chciałem krzyknąć, ale jakoś nie mogłem. Tak jakby moje struny głosowe zostały zdarte do granic możliwości.
-Spokojnie, ja też miałem taką samą niespodziankę.- Wyszeptał po czym delikatnie dotknął moich ust swoimi, przymykając oczy.
I wtedy to się stało, po raz pierwszy oddałem się Adamowi. Po raz pierwszy oddałem się komukolwiek.
Mimo, że go tak krótko znałem chciałem to z nim zrobić i nie żałuję tego do teraz. Nawet za cenę tego czego się o nim dowiedziałem i tego przez jakie problemy musiałem przechodzić.
-Tak w ogóle dla czego tak po prostu bez przeszkód mogłem opuścić hotel? Z tego co wiem inni nie mogą tego zrobić, no chyba, że są gotowi na pewną śmierć. -Byłem ciekaw odpowiedzi Adama. Przecież tutaj panowały pewne zasady, które znałem bardzo dobrze, a mnie tak jakoś ominęły. Nie żebym narzekał albo coś, tylko wydaję mi się to dziwne.
-Na prawdę nie wiesz ?-Spytał, a ja tylko pokręciłem głową. - Jesteś ze mną. Kocham Cię, a ty kochasz właściciela tego hotelu. Co tu dużo wyjaśniać Shota.- No tak mogłem się tego domyślić, ale jeden fakt nie dawał mi spokoju.
-Rozumiem, ale po pierwsze nie miało być jakiś wyjątków dla mnie, a po drugie, z tego co wiem, miałeś już chłopaka którego kochałeś, a mimo to nie mógł wychodzić z hotelu.- Widząc jego natychmiastową minę od razu miałem ochotę cofnąć te słowa. Jednak było już po ptakach.
-On nie był Tobą Shota.-Odpowiedział poważnym tonem głosu, a następnie wziął mnie za rękę prowadząc mnie w nieznanym mi kierunku.
-Jak to nie był mną? -Spytałem, ale już nie dostałem odpowiedzi. Pociągnął mnie na drugie, piętro, a na moich ustach pojawił się uśmiech widząc tak dobrze mi znany pokój.
- Wzięło Cię na wspomnienia co? - Uśmiechnięty stanąłem przodem do niego obejmując go w szyi.
- Mhm.- Mruknął wpatrując się intensywnie w moje usta, które po krótkiej chwili pocałował. Nim zdążyłem oddać pocałunek zostałem wepchnięty do środka, a wszystkie wspomnienia do mnie wróciły.
Nie byłem pewny swoich kroków, czynów, wszystkiego. Zastanawiałem się nie raz nad tym, czy aby nie lepiej wiać póki jest okazja. Jednak byłem myślami z moją szkołą muzyczną i to dawało mi swego rodzaju determinację.
Na początku niby przypadkiem wpadłem na niego w klubie do którego często przychodził, a potem zamieniliśmy parę zdań przy barze. I tak od słowa do słowa i od drinka do drinka, w końcu wpadłem w jego sidła. Zaprosił mnie na kolację i bardzo się zdziwiłem, gdy zgodnie z zapisanym adresem na kartce znalazłem się przed jednym z najbardziej popularnych hoteli świata. Myślałem, że dał mi adres do swojego domu, albo restauracji, do której chciał mnie zabrać. Ale za nic świecie nie wpadł bym na to, że kolację zjemy w hotelu.
Wchodząc do środka, rozejrzałem się po korytarzu myśląc, że może spotkam tu Adama. Jednak tak nie było. Jedyną osobą była młoda recepcjonistka, która stała za ladą.
-Przepraszam, gdzie....-Chciałem zapytać, gdzie mogę go znaleźć, bo sądząc po wielkim napisie Adam na budynku domyśliłem się, że jest tutaj właścicielem.
-Proszę udać się na drugie piętro, pokój 123.- Byłem nieco w szoku, ale podziękowałem i poszedłem do windy. Stojąc przed drzwiami, delikatnie nacisnąłem za klamkę wchodząc do środka. W pokoju panował mrok, a jedyne światło dawała jedna lampka w rogu pokoju przykryta czerwonym materiałem. W tym pokoju przeważał ten kolor, a w powietrzu dało się wyczuć zapach truskawek. Atmosfera była bardzo intymna i szczerze? Podobało mi się to cholernie. Podchodząc do łóżka zajmującego większość miejsca, poczułem czyiś oddech na mojej szyi, od razu odwróciłem się i ujrzałem Adama. Od razu kamień spadł mi z serca.
-Nie słyszałem jak szedłeś.-Powiedziałem patrząc na jego i kieliszki wypełnione czerwoną cieczą, które trzymał w dłoniach.
-Wybacz, nie chciałem Cię przestraszyć.- Jego głos był jak balsam dla moich uszu. Uwielbiałem, gdy coś mówił, nie ważne co.-Proszę to dla Ciebie.-Podał mi jeden kieliszek, a ja od razu wziąłem go od niego. Wypijając połowę kieliszka, poczułem się jakoś dziwnie. Z jednej strony czułem się dobrze, tak lekko, a z drugiej czułem, że zaraz rozboli mnie głowa. Zmarszczyłem brwi i uważnie przyjrzałem się oczom Adama. Jego tęczówki były rozszerzone i widziałem w nich pewien blask.
-Co tam dosypałeś? -Chciałem krzyknąć, ale jakoś nie mogłem. Tak jakby moje struny głosowe zostały zdarte do granic możliwości.
-Spokojnie, ja też miałem taką samą niespodziankę.- Wyszeptał po czym delikatnie dotknął moich ust swoimi, przymykając oczy.
I wtedy to się stało, po raz pierwszy oddałem się Adamowi. Po raz pierwszy oddałem się komukolwiek.
Mimo, że go tak krótko znałem chciałem to z nim zrobić i nie żałuję tego do teraz. Nawet za cenę tego czego się o nim dowiedziałem i tego przez jakie problemy musiałem przechodzić.
sobota, 16 maja 2015
Rozdział 6
Nie zmrużyłem oka przez całą noc, był już ranek, a ja zastanawiałem się jak zdołałem przeleżeć całą noc. Byłem zmęczony, w dodatku piekły mnie oczy. Podsumowując czułem się jak gówno i jedyne co chciałem, to spać. Jednak coś mi na to nie pozwalało, co tylko irytowało mnie z każdą kolejną próbą zaśnięcia. W przeciwieństwie do mnie, Adam spał sobie w najlepsze niczym się nie przejmując. Spał sobie tak beztrosko i spokojnie, że aż miałem ochotę go uderzyć, aby i on miał wory pod oczami. Zerkając na zegarek, który stał na szafce nocnej obok łóżka, jeszcze bardziej się zdenerwowałem widząc punkt siódmą rano. Nie mogąc dłużej wytrzymać tych tortur, wstałem z łóżka idąc prosto do łazienki. Rozebrałem się do naga i wszedłem do kabiny pod zimny strumień wody. Od razu poczułem się znacznie lepiej co odrobinę poprawiło mi humor. Po pół godzinie, wyszedłem z kabiny wycierając się dokładnie ręcznikiem. Bez większej krępacji wyszedłem z łazienki do sypialni nagi mając jedynie ręcznik w ręku, którym wycierałem głowę. Podszedłem do łóżka zauważając, że Adam już się obudził i jak przypuszczałem miał kaca, i to niezłego sądząc po jego grymasie wymalowanym na jego twarzy. Jednak po chwili na jego ustach pojawił się lubieżny uśmiech, a jego oczy ilustrowały mnie od góry do dołu.
-Mmm mimo mocnego bólu głowy i kiepskiego ranka, przywitał mnie świetny widok.- Po jego słowach miałem ochotę trzepnąć go w ten durny łeb, ale gdy oblizał swoje usta prowokacyjnie przewróciłem teatralnie oczami.
-Idź lepiej jeszcze spać pijaku.-Powiedziałem przestając wycierać głowę. Ręcznik trzymałem tak, że zwisał między moimi nogami przykrywając moją męskość.
-Ja? Pijak? - W jego głosie dało się wyczuć nutkę pretensji, że właśnie teraz wyzywam go do pijaków jednocześnie, wiedziałem, że jest nieco rozbawiony.
-Mmm mimo mocnego bólu głowy i kiepskiego ranka, przywitał mnie świetny widok.- Po jego słowach miałem ochotę trzepnąć go w ten durny łeb, ale gdy oblizał swoje usta prowokacyjnie przewróciłem teatralnie oczami.
-Idź lepiej jeszcze spać pijaku.-Powiedziałem przestając wycierać głowę. Ręcznik trzymałem tak, że zwisał między moimi nogami przykrywając moją męskość.
-Ja? Pijak? - W jego głosie dało się wyczuć nutkę pretensji, że właśnie teraz wyzywam go do pijaków jednocześnie, wiedziałem, że jest nieco rozbawiony.
-Tak. Pijak.-Podkreśliłem każdy wyraz, dobitnie przekazując mu, że nadużywa alkoholu i szczerze mówiąc zaczynałem się o niego martwić. W końcu stanąłem na kolanach na łóżku idąc do niego powoli, niczym kociak. Ten tylko zamruczał z zadowoleniem i uśmiechnął się do mnie czekając na kolejne moje ruchy. Będąc już blisko jego, usiadłem na niego okrakiem i pochyliłem się nad nim, drażniąc jego usta swoim oddechem.
-Och, pocałuj mnie do cholery.- Na jego słowa zachichotałem cicho, uświadamiając sobie jak łatwo mogę go wpędzić w stan depresyjny potrzebujący jedynie mojego dotyku, aby poczuł swego rodzaju ulgę. Nie mając serce, dłużej się z nim bawić, zmiażdżyłem jego usta swoimi, wsuwając między jego pulchne wargi swój język. Na moment tylko zahaczyłem swoim językiem koniuszek jego języka, by po chwili odsunąć się od niego i zejść z łóżka, idąc do garderoby. Zanim wszedłem do środka, usłyszałem za swoimi plecami jego jęk przepełniony niezadowoleniem. Co przyczyniło się do mojego śmiechu, gdy z półki wziąłem zwykłe dresy, koszulkę oraz czystą bieliznę. Nałożyłem to na siebie w dosyć szybkim czasie i wróciłem do chłopaka.
-Jakieś specjalnie życzenia dotyczące śniadania, pijaku ?-Powiedziałem jak najbardziej uroczym tonem głosu podkreślając ostanie słowo. Adam jedynie zmrużył oczy i obrażony niczym małe dziecko odwrócił się do mnie plecami.
-Twoja strata.-Mruknąłem i głośno wzdychając wyszedłem z sypialni idąc do kuchni, gdzie wziąłem się za robienie naleśników za które Adam zapewne by zabił. Chciałem zrobić mu trochę nazłość i dołożyłem wszelkich starań, aby zapachy dotarły do jego nozdrzy. Byłem niemal pewny, że zaraz zjawi się w kuchni z burczącym brzuchem. I nie myliłem się. Krótko po tym jak na talerzu widniało już kilka naleśników, poczułem jak silne dłonie Adama oplatają mnie w pasie.
-Nie nazywaj mnie tak więcej.- Mruknął jak pięcioletnie dziecko i jedną ręką sięgnął po naleśnika od razu go konsumując.
-Oj już nie bądź taki wrażliwy. Martwię się o ciebie. Ostatnio zacząłeś znacznie więcej pić. Poza tym wiedziałem, że zapach śniadania przywoła Cię tutaj błyskawicznie.- Będąc mistrzem w robieniu naleśników, jednym ruchem patelni odwróciłem naleśnika na drugą stronę. Postawiłem patelnię z powrotem na gaz, odwracając głowę w jego stronę.
-Wiem, zdaję sobie z tego sprawę. ale te wszystkie rzeczy, ja sam, to wszystko jest tak bardzo skomplikowane. Sam czasem się gubię. A alkohol ? On mi tylko pomaga nie zwariować Shota.- W tym momencie był całkowicie szczery. Widziałem to w jego oczach, a mi pozostało tylko głośno westchnąć i pokiwać głową, przekazując mu tym, że rozumiem.-Kocham Cię i czasem zastanawiam się jak możesz kochać takie człowieka jak ja.- Dodał po chwili mając swoje usta bardzo blisko moich.
-Też Cię kocham i szczerze ? nie mam pojęcia jak to możliwe.-Ledwo skończyłem mówić, a już poczułem jego ciepłe wargi. Przymknąłem oczy i kładąc jedną rękę na jego policzku oddałem pocałunek. Muskaliśmy co chwilę swoje usta nie mogąc się powstrzymać, aż w końcu Adam złapał mnie za pupę i podniósł do góry. Oplatając swoje nogi wokół jego pasa, oplotłem również swoje dłonie wokół jego szyi, jednocześnie pogłębiając pocałunek poprzez wsunięcie swojego narządu smaku między jego śnieżnobiałe zęby. Po tym zaczął mnie nieść w nieznanym mi kierunku, ale nie obchodziło mnie, gdzie mnie niesie, ważny był teraz dla mnie on sam i nic więcej. Po chwili poczułem uginający się pod moim ciężarem materac. Swoje dłonie przeniosłem na jego plecy, a nogi bardziej rozszerzyłem, aby mógł wygodniej położyć się na mnie pomiędzy nimi. Nie przeszkadzało mi jego ciężkie ciało na moim, nawet przycisnąłem go do siebie mocniej, chcąc czuć jego ciepłą skórę jeszcze bardziej. Pocałunków nie było końca, nawet nie oderwaliśmy się od siebie, aby nabrać świeżego powietrza. Nagle poczułem jakiś okropny zapach, co spowodowało, że oderwałem się od mojego chłopaka marszcząc brwi. Po kilku sekundach moje oczy rozszerzyły się niczym pięciozłotówki.
-Moje naleśniki!- Krzyknąłem i od razu zwaliłem Adama z siebie i pobiegłem niczym burza do kuchni. Nawet nie dbałem o to, że chłopak wylądował przeze mnie na podłodze, teraz najważniejsze były moje epickie naleśniki, z których, cóż, został tylko węgiel. Po chwili do kuchni również wszedł Adam, który na widok spalonych naleśników, zaczął się śmiać.
-Bardzo śmieszne. To ty będziesz teraz umierał z głodu.- Mruknąłem pod nosem, patrząc na niego obrażonym wyrazem twarzy. Podszedł do mnie i obejmując mnie w pasie pocałował mnie w czoło.
-Och, kochanie. Daj już sobie spokój. Zjemy na mieście, dobrze?- Pokiwałem głową, którą położyłem na jego klatce piersiowej. Nagle po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Wzdychając cicho, poszedłem od razu do sypialni siadając na środku wielkiego łóżka. Swoje nogi podkuliłem pod brodę, z której spływały moje słone łzy. I cały dobry nastrój szlak trafił. A było tak dobrze. Cóż przynajmniej było dłużej niż ostatnio. Znowu się zacznie. Kolejne dziewczyny, kolejne narkotyki, kolejne zło którym będzie zajmował się chłopak którego kocham. Telefony do Adama oznaczają tylko to. Nie ma innej opcji. Po prostu nie ma. Słysząc jak chłopak wchodzi do sypialni, nawet nie obdarzyłem go jednym spojrzeniem. Nadal łkałem cicho podkulony.
-Kochanie.- Powiedział spokojnym i jednocześnie zmartwionym tonem głosu. Usiadł koło mnie i zaczął głaskać mnie po plecach. Widząc, że chciał mnie pocałować, natychmiast odwróciłem głowę w przeciwnym kierunku. Jednak on nie dał za wygraną i złapał mnie za pod brudek, zmuszając abym spojrzał na niego. -Nie płacz, nie lubię gdy to robisz.- Swoimi dużymi dłońmi złapał moją twarz wycierając kciukami moje łzy z policzków. - To nie było to o czym zapewne pomyślałeś. Jeden z moich pracowników miał pewien problem i chciał mnie się poradzić, nic więcej.- Chciałem mu wierzyć, dla tego spojrzałem w jego oczy. Cholera. Nie kłamał.
- Przepraszam. Wiem. Nie powinienem tak się zachowywać. To twoja praca, życie, a nawet swego rodzaju obowiązek, ale nie mogę po prostu znieść tego faktu. Faktu, który mówi o tym co robisz.- Wyznałem szczerze, czując jak łzy na nowo wypełniają moje oczy.
- W porządku, rozumiem. W sumie sam nie raz zastanawiałem się jak ty to robisz, że to znosisz. A teraz nie rozmawiajmy o tym, dobrze ? Chodźmy coś zjeść.- Kiwając delikatnie głową, ubraliśmy się w ciuchy odpowiednie na wypad na miasto i wyszliśmy z domu. Nawet nie jechaliśmy autem. Szliśmy pieszo, trzymając się za ręce. Rozmawiając na różne tematy i śmiejąc się co jakiś czas, dotarliśmy do naszej ulubionej knajpki w której serwowali tylko śniadanie. Usiedliśmy gdzieś z tyłu i zamówiliśmy te same dania co zawsze. Dostając je po nie długim czasie, zabraliśmy się za pałaszowanie, oczywiście nie powstrzymując się od wygłupów w międzyczasie. Gdy przyszedł rachunek, za który zapłacił Adam, wyszliśmy z pomieszczenia idąc po prostu przed siebie. Miałem naprawdę dobry humor, mimo tego cholernego telefonu.
-Gdzie...- Chciałem spytać się gdzie mnie prowadzi, jednak, gdy skręciliśmy w znaną mi uliczkę przekręciłem oczami.- Serio Adam ? Ja wiem, że jeszcze niedawno byłem tam 24 na dobę, jednak przyzwyczaiłem się już do naszego domu, wiesz ? I teraz tak jakoś nienawidzę tego miejsca.- Powiedziałem, patrząc na ogromny budynek.
-Domyślam się, jednak pomyśl o tych wszystkich chwilach jakie tam przeżyliśmy przez czas jaki się znamy.- Na jego słowa, uśmiechnąłem się pod nosem, jednak po chwili udając naburmuszonego, nazwałem go zboczeńcem i wszedłem do tego cholernego hotelu.
-Wiem, zdaję sobie z tego sprawę. ale te wszystkie rzeczy, ja sam, to wszystko jest tak bardzo skomplikowane. Sam czasem się gubię. A alkohol ? On mi tylko pomaga nie zwariować Shota.- W tym momencie był całkowicie szczery. Widziałem to w jego oczach, a mi pozostało tylko głośno westchnąć i pokiwać głową, przekazując mu tym, że rozumiem.-Kocham Cię i czasem zastanawiam się jak możesz kochać takie człowieka jak ja.- Dodał po chwili mając swoje usta bardzo blisko moich.
-Też Cię kocham i szczerze ? nie mam pojęcia jak to możliwe.-Ledwo skończyłem mówić, a już poczułem jego ciepłe wargi. Przymknąłem oczy i kładąc jedną rękę na jego policzku oddałem pocałunek. Muskaliśmy co chwilę swoje usta nie mogąc się powstrzymać, aż w końcu Adam złapał mnie za pupę i podniósł do góry. Oplatając swoje nogi wokół jego pasa, oplotłem również swoje dłonie wokół jego szyi, jednocześnie pogłębiając pocałunek poprzez wsunięcie swojego narządu smaku między jego śnieżnobiałe zęby. Po tym zaczął mnie nieść w nieznanym mi kierunku, ale nie obchodziło mnie, gdzie mnie niesie, ważny był teraz dla mnie on sam i nic więcej. Po chwili poczułem uginający się pod moim ciężarem materac. Swoje dłonie przeniosłem na jego plecy, a nogi bardziej rozszerzyłem, aby mógł wygodniej położyć się na mnie pomiędzy nimi. Nie przeszkadzało mi jego ciężkie ciało na moim, nawet przycisnąłem go do siebie mocniej, chcąc czuć jego ciepłą skórę jeszcze bardziej. Pocałunków nie było końca, nawet nie oderwaliśmy się od siebie, aby nabrać świeżego powietrza. Nagle poczułem jakiś okropny zapach, co spowodowało, że oderwałem się od mojego chłopaka marszcząc brwi. Po kilku sekundach moje oczy rozszerzyły się niczym pięciozłotówki.
-Moje naleśniki!- Krzyknąłem i od razu zwaliłem Adama z siebie i pobiegłem niczym burza do kuchni. Nawet nie dbałem o to, że chłopak wylądował przeze mnie na podłodze, teraz najważniejsze były moje epickie naleśniki, z których, cóż, został tylko węgiel. Po chwili do kuchni również wszedł Adam, który na widok spalonych naleśników, zaczął się śmiać.
-Bardzo śmieszne. To ty będziesz teraz umierał z głodu.- Mruknąłem pod nosem, patrząc na niego obrażonym wyrazem twarzy. Podszedł do mnie i obejmując mnie w pasie pocałował mnie w czoło.
-Och, kochanie. Daj już sobie spokój. Zjemy na mieście, dobrze?- Pokiwałem głową, którą położyłem na jego klatce piersiowej. Nagle po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Wzdychając cicho, poszedłem od razu do sypialni siadając na środku wielkiego łóżka. Swoje nogi podkuliłem pod brodę, z której spływały moje słone łzy. I cały dobry nastrój szlak trafił. A było tak dobrze. Cóż przynajmniej było dłużej niż ostatnio. Znowu się zacznie. Kolejne dziewczyny, kolejne narkotyki, kolejne zło którym będzie zajmował się chłopak którego kocham. Telefony do Adama oznaczają tylko to. Nie ma innej opcji. Po prostu nie ma. Słysząc jak chłopak wchodzi do sypialni, nawet nie obdarzyłem go jednym spojrzeniem. Nadal łkałem cicho podkulony.
-Kochanie.- Powiedział spokojnym i jednocześnie zmartwionym tonem głosu. Usiadł koło mnie i zaczął głaskać mnie po plecach. Widząc, że chciał mnie pocałować, natychmiast odwróciłem głowę w przeciwnym kierunku. Jednak on nie dał za wygraną i złapał mnie za pod brudek, zmuszając abym spojrzał na niego. -Nie płacz, nie lubię gdy to robisz.- Swoimi dużymi dłońmi złapał moją twarz wycierając kciukami moje łzy z policzków. - To nie było to o czym zapewne pomyślałeś. Jeden z moich pracowników miał pewien problem i chciał mnie się poradzić, nic więcej.- Chciałem mu wierzyć, dla tego spojrzałem w jego oczy. Cholera. Nie kłamał.
- Przepraszam. Wiem. Nie powinienem tak się zachowywać. To twoja praca, życie, a nawet swego rodzaju obowiązek, ale nie mogę po prostu znieść tego faktu. Faktu, który mówi o tym co robisz.- Wyznałem szczerze, czując jak łzy na nowo wypełniają moje oczy.
- W porządku, rozumiem. W sumie sam nie raz zastanawiałem się jak ty to robisz, że to znosisz. A teraz nie rozmawiajmy o tym, dobrze ? Chodźmy coś zjeść.- Kiwając delikatnie głową, ubraliśmy się w ciuchy odpowiednie na wypad na miasto i wyszliśmy z domu. Nawet nie jechaliśmy autem. Szliśmy pieszo, trzymając się za ręce. Rozmawiając na różne tematy i śmiejąc się co jakiś czas, dotarliśmy do naszej ulubionej knajpki w której serwowali tylko śniadanie. Usiedliśmy gdzieś z tyłu i zamówiliśmy te same dania co zawsze. Dostając je po nie długim czasie, zabraliśmy się za pałaszowanie, oczywiście nie powstrzymując się od wygłupów w międzyczasie. Gdy przyszedł rachunek, za który zapłacił Adam, wyszliśmy z pomieszczenia idąc po prostu przed siebie. Miałem naprawdę dobry humor, mimo tego cholernego telefonu.
-Gdzie...- Chciałem spytać się gdzie mnie prowadzi, jednak, gdy skręciliśmy w znaną mi uliczkę przekręciłem oczami.- Serio Adam ? Ja wiem, że jeszcze niedawno byłem tam 24 na dobę, jednak przyzwyczaiłem się już do naszego domu, wiesz ? I teraz tak jakoś nienawidzę tego miejsca.- Powiedziałem, patrząc na ogromny budynek.
-Domyślam się, jednak pomyśl o tych wszystkich chwilach jakie tam przeżyliśmy przez czas jaki się znamy.- Na jego słowa, uśmiechnąłem się pod nosem, jednak po chwili udając naburmuszonego, nazwałem go zboczeńcem i wszedłem do tego cholernego hotelu.
piątek, 1 maja 2015
Rozdział 5
Powoli otwierając oczy pierwsze co ujrzałem to zadowolony wyraz twarzy Shoty. Leżał bokiem odwrócony w moją stronę uważnie przyglądając się każdemu mojemu ruchowi.
-Jak się spało?-Spytałem zachrypłym głosem. Zawsze taki miałem,gdy budziłem się ze snu.
-Cudownie.-Odpowiedział całując mnie krótko w usta. Korzystając z tego nieco przeciągnąłem pocałunek przez co usłyszałem śmiech Shoty.
-Drań.-Skomentował patrząc się na mnie roześmiany.
-Ale twój Drań.-Odpowiedziałem zadowolony przytulając się do jego cieplutkiego ciałka.-I jak, podoba Ci się ?-Spytałem ciekawy podnosząc się na rękach tak,że byliśmy skierowani twarzą w twarz.
-Masz na myśli seks czy dom ?-Mruknął uśmiechając się do mnie zadziornie.
-To i to.-Odpowiedziałem siadając na nim okrakiem.Podniósł się do pozycji siedzącej i nachylił się tuż nad moim uchem.
-Dom jest ładny, a seks jak zawsze zajebisty.- Wyszeptał mi do ucha, a ja zaśmiałem się z jego słów całując go w policzek.
-Masz jakieś szczególne życzenia dotyczące śniadania ?- Spytałem czując jak mój żołądek domagał się jedzenia.
-Hmmm.-Udając zamyślonego po chwili uśmiechnął się lubieżnie i delikatnie przyłożył swoje usta do moich.- A pan jest wliczony w menu ?- Na jego słowa przekręciłem teatralnie oczami, domyślając się, że taką odpowiedź uzyskam.
-Co za dużo to nie zdrowo kochanie, a poza tym jestem głodny !- Jego mina wyrażała niezadowolenie, a mnie to tylko rozśmieszyło. Zszedłem powoli z łóżka i poszedłem całkowicie nagi do łazienki.
-Teraz to na pewno samego nie zostawię Cię w tej cholernej łazience!- Usłyszałem jego krzyk zanim wszedłem do łazienki, przez co zaśmiałem się cicho pod nosem.
-Oto chodziło, kochanie.-Mruknąłem sam do siebie, zadowolony wchodząc do kabiny prysznicowej, gdzie odkręciłem ciepłą wodę. Nim zdążyłem sięgnąć po żel pod prysznic, poczułem jak ktoś, czyli nie kto inny jak Shota oplata swoje dłonie wokół mojego pasa.
-Zrobiłeś to specjalnie, prawda ?- Powiedział mi do ucha, a ja pokiwałem głową z uśmiechem. Odwróciłem swoją głowę lekko w prawo by po chwili lekko pocałować jego usta.
-Grzeczniej kochanie.-Powiedziałem w jego usta, gdy ten delikatnie swoimi opuszkami palców, masował moją męskość.
-Cśś.- Mimo moich słów Shota jak zwykle robił co chciał. A ja w tej chwili nie zamierzałem go od tego odpędzać. Zamiast tego zarzuciłem swoje dłonie na jego szyję, opierając głowę o jego obojczyk. Jego dłoń poruszała się w górę i w dół, sprawiając, że z moich ust co chwilę wydostawał się jęk. Było mi cholernie dobrze czując to coraz większe podniecenie. Jego ruchy stały się szybsze, a mój oddech zrobił to samo. Czułem, że niewiele mi brakuje do spełnienia, ale coś mi się zdawało, że mój chłopak ma jakiegoś asa w rękawie. I po chwili się o tym przekonałem, gdy jego ręka opuściła mojego pulsującego z podniecenia członka, kierując się przez mój brzuch, aż do mojego gardła, wsadzając mi jednego palca do buzi. Od razu zacząłem go powoli lizać, na sam koniec lekko go gryząc.
-Shota, ty mała cholero.- Mruknąłem patrząc na niego nieobecnym wzrokiem.- Nie baw się ze mną.- Poprosiłem nie mogąc znieść tego dłużej pomimo krótkiej chwili braku pieszczot z jego strony.
-Zrobisz coś dla mnie ?- Spytał, a ja od razu pokiwałem twierdzącą głową dotykając jego policzka. Zaśmiałem się kręcąc głową, zdając sobie właśnie z czegoś sprawę. Kiedy byłem podniecony i w mojej głowie krążyła tylko jedna myśl, byłem wstanie obiecać chłopakowi co tylko chciał. To był jego as. Znowu chciał coś ode mnie i wolał dostać to w taki sposób zamiast ładnie poprosić.- Skończ z tym całym gównem.- Z jego słowami, całe moje podniecenie uleciało, a moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości. Czułem się w tej chwili jakby ktoś oblał mnie zimną wodą.
-Wiesz, że tego nie zrobię, więc nigdy mnie o to nie proś.- Odwróciłem się w jego stronę i powiedziałem mu to patrząc prosto w jego oczy. Widząc, że nie zamierza powiedzieć nic więcej odepchnąłem go od siebie wychodząc z kabiny. Owinąłem się wokół pasa białym ręcznikiem i wyszedłem z łazienki idąc prosto do garderoby. Od razu sięgnąłem po śnieżnobiałą koszulę, czarne spodnie i tego samego koloru marynarkę. Ubierając to wszystko na siebie w ekspresowym tempie, wyszedłem z sypialni po drodze mijając Shote. Ubrałem jeszcze tylko buty i wyszedłem z domu kierując się do auta. Jadąc prosto do hotelu, od razu poszedłem do swojego pokoju, siadając za biurkiem. Cały dzień i większość nocy spędziłem na pracy. To właśnie robiłem, gdy chciałem o czymś zapomnieć, a zwłaszcza o tym, że z każdą kolejną prośbą chce coraz bardziej mu to obiecać.
Shota's POV
Będąc w sypialni zdołałem tylko zobaczyć, wyraz twarzy Adama, zanim wyszedł z pomieszczenia niczym burza. Głośno wzdychając poszedłem do garderoby ubierając na siebie koszulkę i dresy. Nie miałem zamiaru nigdzie wychodzić, w przeciwieństwie do Adama. Siadając na skórzanej kanapie w salonie, włączyłem telewizor, szukając czegoś co by przykuło moją uwagę. Tak naprawdę przyciskałem bezsensownie przycisk na pilocie będąc myślami przy Adamie. Kompletnie nie wiedziałem co mam zrobić z faktem, że mój ojciec chcę za wszelką cenę wsadzić do więzienia mojego chłopaka, aż w końcu wymyśliłem żeby Adam rzucił to wszystko w cholerę, a wtedy może mój ojciec dałby sobie spokój z tym wszystkim. Kocham go jak cholera i to właśnie sprawia, że wszystko staję się skomplikowane. Miłość, która niedługo wszystko zniszczy, bo oczywiście mój plan poszedł w cholerę. Miałem cichą nadzieję, że się zgodzi, bo przecież kiedyś chciał to zrobić odbierając sobie życie, jednak zdałem sobie sprawę z tego, że to coś innego, niż to o co go prosiłem.
Nie wiedząc nawet kiedy, na dworze było już ciemno, a burza jak i uderzające krople deszczu o okna dawały o sobie znać. Nie sądziłem, że właśnie spędziłem dosłownie cały dzień na siedzeniu i nic nierobieniu. Wstając z kanapy, wyłączyłem telewizor co sprawiło, że przywitała mnie głucha cisza, dziwnie się czując już po kilku sekundach postanowiłem to zmienić włączając cicho grającą muzykę. Nie wiedząc co ze sobą zrobić nalałem sobie do kieliszka trochę czerwonego wina, powracając do tego co robiłem przez cały dzień.
Zdążyłem opróżnić prawię całą butelkę, zegar wybił północ, a Adama jak nie było tak nie było do tej pory. Zaczynałem się o niego martwić, jednak po chwili stwierdziłem, że jest już dużym chłopcem i sobie poradzi. Z resztą, on jest nie byle kim i gdyby ktoś chciałby mu coś zrobić, musiałby być naprawdę głupi i nie lubić swojego życia. Nagle do moich uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi, a ja mimo wszystko odetchnąłem cicho z ulgą. Po chwili ujrzałem go w salonie przemoczonego od stóp do głów. No i po co mu ten samochód hm ? Z głośnym westchnięciem podszedłem do niego od razu krzywiąc się. Był kompletnie pijany i ledwo trzymał się na nogach.
-Jak małe dziecko.-Mruknąłem pod nosem ściągając z niego marynarkę, i wtedy myślałem, że coś mnie trafi wyczuwając od niego damskie perfumy. Mimo wszystko zachowałem zimną krew pomagając mu doczłapać się do sypialni, gdzie od razu rzuciłem go na nasze łoże. Pochylając się nad nim ściągnąłem z niego wszystkie mokre ubrania po czym przykryłem go kołdrą. Zbierając z podłogi wszystkie jego ciuchy poszedłem do łazienki, gdzie powiesiłem je na suszarce, aby wyschły. Swoją drogą, coś było nie tak. Adam milczał, nie mówił nic, tylko dał doprowadzić się do prządku nie mówiąc ani słowa. Było to dziwne, ponieważ gdy wypije nigdy buzia mu się nie zamyka. Więc musiało się coś stać. A no tak ! Zabawiał się z jakąś dziwką ! Chociaż, sam do końca nie wiem czy to prawda, no i to do niego nie podobne. Wracając z powrotem do sypialni, usiadłem na brzegu łóżka koło Adama, delikatnie głaskając go po policzku.
-Adam ?- Powiedziałem pół szeptem uważnie ilustrując jego twarz.
-Hmm?- Mruknął mając zamknięte oczy. A już myślałem, że zasnął.
-Co się stało ?- Spytałem klękając na podłodze, jednocześnie nie przestając go głaskać.- Co tym razem zrobiłeś ?- Zadałem kolejne pytanie tym razem domyślając się co mogło być przyczyną jego milczenia.
-Znów to zrobiłem.- Powiedział cichym płaczliwym głosem, powoli otwierając swoje oczy.- Zabiłem kolejną dziewczynę.- Gdy to powiedział, przymknąłem na chwilę oczy, chcąc się tym sposobem trochę uspokoić. Nic nie mówiąc starłem z jego policzków łzy i pocałowałem go delikatnie w usta, kładąc się koło niego. Ten od razu odwrócił się w moją stronę mocno mnie do siebie przytulając. Adam pomimo tego, że był niezłym skurwielem i zrobił naprawdę dużo złego, nie mógł ukryć swojej prawdziwej strony. Strony w której był normalnym, wrażliwym facetem posiadającym sumienie.
W taki chwilach, za każdym razem zastanawiałem się nad tym jak to możliwe, że go kocham, że się w nim w ogóle zakochałem. Może mi ktoś to wytłumaczyć ? Dla czego kocham takiego drania mimo wszystko ? Próbując jednocześnie zrobić wszystko, aby nie spotkało go to co szykuję na niego mój Ojciec...
-Jak się spało?-Spytałem zachrypłym głosem. Zawsze taki miałem,gdy budziłem się ze snu.
-Cudownie.-Odpowiedział całując mnie krótko w usta. Korzystając z tego nieco przeciągnąłem pocałunek przez co usłyszałem śmiech Shoty.
-Drań.-Skomentował patrząc się na mnie roześmiany.
-Ale twój Drań.-Odpowiedziałem zadowolony przytulając się do jego cieplutkiego ciałka.-I jak, podoba Ci się ?-Spytałem ciekawy podnosząc się na rękach tak,że byliśmy skierowani twarzą w twarz.
-Masz na myśli seks czy dom ?-Mruknął uśmiechając się do mnie zadziornie.
-To i to.-Odpowiedziałem siadając na nim okrakiem.Podniósł się do pozycji siedzącej i nachylił się tuż nad moim uchem.
-Dom jest ładny, a seks jak zawsze zajebisty.- Wyszeptał mi do ucha, a ja zaśmiałem się z jego słów całując go w policzek.
-Masz jakieś szczególne życzenia dotyczące śniadania ?- Spytałem czując jak mój żołądek domagał się jedzenia.
-Hmmm.-Udając zamyślonego po chwili uśmiechnął się lubieżnie i delikatnie przyłożył swoje usta do moich.- A pan jest wliczony w menu ?- Na jego słowa przekręciłem teatralnie oczami, domyślając się, że taką odpowiedź uzyskam.
-Co za dużo to nie zdrowo kochanie, a poza tym jestem głodny !- Jego mina wyrażała niezadowolenie, a mnie to tylko rozśmieszyło. Zszedłem powoli z łóżka i poszedłem całkowicie nagi do łazienki.
-Teraz to na pewno samego nie zostawię Cię w tej cholernej łazience!- Usłyszałem jego krzyk zanim wszedłem do łazienki, przez co zaśmiałem się cicho pod nosem.
-Oto chodziło, kochanie.-Mruknąłem sam do siebie, zadowolony wchodząc do kabiny prysznicowej, gdzie odkręciłem ciepłą wodę. Nim zdążyłem sięgnąć po żel pod prysznic, poczułem jak ktoś, czyli nie kto inny jak Shota oplata swoje dłonie wokół mojego pasa.
-Zrobiłeś to specjalnie, prawda ?- Powiedział mi do ucha, a ja pokiwałem głową z uśmiechem. Odwróciłem swoją głowę lekko w prawo by po chwili lekko pocałować jego usta.
-Grzeczniej kochanie.-Powiedziałem w jego usta, gdy ten delikatnie swoimi opuszkami palców, masował moją męskość.
-Cśś.- Mimo moich słów Shota jak zwykle robił co chciał. A ja w tej chwili nie zamierzałem go od tego odpędzać. Zamiast tego zarzuciłem swoje dłonie na jego szyję, opierając głowę o jego obojczyk. Jego dłoń poruszała się w górę i w dół, sprawiając, że z moich ust co chwilę wydostawał się jęk. Było mi cholernie dobrze czując to coraz większe podniecenie. Jego ruchy stały się szybsze, a mój oddech zrobił to samo. Czułem, że niewiele mi brakuje do spełnienia, ale coś mi się zdawało, że mój chłopak ma jakiegoś asa w rękawie. I po chwili się o tym przekonałem, gdy jego ręka opuściła mojego pulsującego z podniecenia członka, kierując się przez mój brzuch, aż do mojego gardła, wsadzając mi jednego palca do buzi. Od razu zacząłem go powoli lizać, na sam koniec lekko go gryząc.
-Shota, ty mała cholero.- Mruknąłem patrząc na niego nieobecnym wzrokiem.- Nie baw się ze mną.- Poprosiłem nie mogąc znieść tego dłużej pomimo krótkiej chwili braku pieszczot z jego strony.
-Zrobisz coś dla mnie ?- Spytał, a ja od razu pokiwałem twierdzącą głową dotykając jego policzka. Zaśmiałem się kręcąc głową, zdając sobie właśnie z czegoś sprawę. Kiedy byłem podniecony i w mojej głowie krążyła tylko jedna myśl, byłem wstanie obiecać chłopakowi co tylko chciał. To był jego as. Znowu chciał coś ode mnie i wolał dostać to w taki sposób zamiast ładnie poprosić.- Skończ z tym całym gównem.- Z jego słowami, całe moje podniecenie uleciało, a moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości. Czułem się w tej chwili jakby ktoś oblał mnie zimną wodą.
-Wiesz, że tego nie zrobię, więc nigdy mnie o to nie proś.- Odwróciłem się w jego stronę i powiedziałem mu to patrząc prosto w jego oczy. Widząc, że nie zamierza powiedzieć nic więcej odepchnąłem go od siebie wychodząc z kabiny. Owinąłem się wokół pasa białym ręcznikiem i wyszedłem z łazienki idąc prosto do garderoby. Od razu sięgnąłem po śnieżnobiałą koszulę, czarne spodnie i tego samego koloru marynarkę. Ubierając to wszystko na siebie w ekspresowym tempie, wyszedłem z sypialni po drodze mijając Shote. Ubrałem jeszcze tylko buty i wyszedłem z domu kierując się do auta. Jadąc prosto do hotelu, od razu poszedłem do swojego pokoju, siadając za biurkiem. Cały dzień i większość nocy spędziłem na pracy. To właśnie robiłem, gdy chciałem o czymś zapomnieć, a zwłaszcza o tym, że z każdą kolejną prośbą chce coraz bardziej mu to obiecać.
Shota's POV
Będąc w sypialni zdołałem tylko zobaczyć, wyraz twarzy Adama, zanim wyszedł z pomieszczenia niczym burza. Głośno wzdychając poszedłem do garderoby ubierając na siebie koszulkę i dresy. Nie miałem zamiaru nigdzie wychodzić, w przeciwieństwie do Adama. Siadając na skórzanej kanapie w salonie, włączyłem telewizor, szukając czegoś co by przykuło moją uwagę. Tak naprawdę przyciskałem bezsensownie przycisk na pilocie będąc myślami przy Adamie. Kompletnie nie wiedziałem co mam zrobić z faktem, że mój ojciec chcę za wszelką cenę wsadzić do więzienia mojego chłopaka, aż w końcu wymyśliłem żeby Adam rzucił to wszystko w cholerę, a wtedy może mój ojciec dałby sobie spokój z tym wszystkim. Kocham go jak cholera i to właśnie sprawia, że wszystko staję się skomplikowane. Miłość, która niedługo wszystko zniszczy, bo oczywiście mój plan poszedł w cholerę. Miałem cichą nadzieję, że się zgodzi, bo przecież kiedyś chciał to zrobić odbierając sobie życie, jednak zdałem sobie sprawę z tego, że to coś innego, niż to o co go prosiłem.
Nie wiedząc nawet kiedy, na dworze było już ciemno, a burza jak i uderzające krople deszczu o okna dawały o sobie znać. Nie sądziłem, że właśnie spędziłem dosłownie cały dzień na siedzeniu i nic nierobieniu. Wstając z kanapy, wyłączyłem telewizor co sprawiło, że przywitała mnie głucha cisza, dziwnie się czując już po kilku sekundach postanowiłem to zmienić włączając cicho grającą muzykę. Nie wiedząc co ze sobą zrobić nalałem sobie do kieliszka trochę czerwonego wina, powracając do tego co robiłem przez cały dzień.
Zdążyłem opróżnić prawię całą butelkę, zegar wybił północ, a Adama jak nie było tak nie było do tej pory. Zaczynałem się o niego martwić, jednak po chwili stwierdziłem, że jest już dużym chłopcem i sobie poradzi. Z resztą, on jest nie byle kim i gdyby ktoś chciałby mu coś zrobić, musiałby być naprawdę głupi i nie lubić swojego życia. Nagle do moich uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi, a ja mimo wszystko odetchnąłem cicho z ulgą. Po chwili ujrzałem go w salonie przemoczonego od stóp do głów. No i po co mu ten samochód hm ? Z głośnym westchnięciem podszedłem do niego od razu krzywiąc się. Był kompletnie pijany i ledwo trzymał się na nogach.
-Jak małe dziecko.-Mruknąłem pod nosem ściągając z niego marynarkę, i wtedy myślałem, że coś mnie trafi wyczuwając od niego damskie perfumy. Mimo wszystko zachowałem zimną krew pomagając mu doczłapać się do sypialni, gdzie od razu rzuciłem go na nasze łoże. Pochylając się nad nim ściągnąłem z niego wszystkie mokre ubrania po czym przykryłem go kołdrą. Zbierając z podłogi wszystkie jego ciuchy poszedłem do łazienki, gdzie powiesiłem je na suszarce, aby wyschły. Swoją drogą, coś było nie tak. Adam milczał, nie mówił nic, tylko dał doprowadzić się do prządku nie mówiąc ani słowa. Było to dziwne, ponieważ gdy wypije nigdy buzia mu się nie zamyka. Więc musiało się coś stać. A no tak ! Zabawiał się z jakąś dziwką ! Chociaż, sam do końca nie wiem czy to prawda, no i to do niego nie podobne. Wracając z powrotem do sypialni, usiadłem na brzegu łóżka koło Adama, delikatnie głaskając go po policzku.
-Adam ?- Powiedziałem pół szeptem uważnie ilustrując jego twarz.
-Hmm?- Mruknął mając zamknięte oczy. A już myślałem, że zasnął.
-Co się stało ?- Spytałem klękając na podłodze, jednocześnie nie przestając go głaskać.- Co tym razem zrobiłeś ?- Zadałem kolejne pytanie tym razem domyślając się co mogło być przyczyną jego milczenia.
-Znów to zrobiłem.- Powiedział cichym płaczliwym głosem, powoli otwierając swoje oczy.- Zabiłem kolejną dziewczynę.- Gdy to powiedział, przymknąłem na chwilę oczy, chcąc się tym sposobem trochę uspokoić. Nic nie mówiąc starłem z jego policzków łzy i pocałowałem go delikatnie w usta, kładąc się koło niego. Ten od razu odwrócił się w moją stronę mocno mnie do siebie przytulając. Adam pomimo tego, że był niezłym skurwielem i zrobił naprawdę dużo złego, nie mógł ukryć swojej prawdziwej strony. Strony w której był normalnym, wrażliwym facetem posiadającym sumienie.
W taki chwilach, za każdym razem zastanawiałem się nad tym jak to możliwe, że go kocham, że się w nim w ogóle zakochałem. Może mi ktoś to wytłumaczyć ? Dla czego kocham takiego drania mimo wszystko ? Próbując jednocześnie zrobić wszystko, aby nie spotkało go to co szykuję na niego mój Ojciec...
Subskrybuj:
Posty (Atom)