Stawiając niepewne kroki w kierunku dużego budynku, w mojej głowie panował istny chaos.
Myślałem o dniu w którym Ojciec zaproponował mi pewien układ, aż do dnia dzisiejszego. Zdarzyło się tak wiele w tak krótkim czasie, że aż boję się tego co teraz może się stać. Z jednej strony spotkało mnie ogromne szczęście, ponieważ mogłem poznać Adama i się w nim zakochać, z drugiej natomiast musiałem za to szczęście zapłacić.
Gdy pchnąłem duże szklane drzwi, zacząłem bać się sam siebie. Byłem taki spokojny. Jakbym w ogóle nie był niedawno w burdelu robiąc za dziwkę i nie wchodziłbym właśnie do budynku, który przesiąknięty jest złem. Może to przez szok ? Albo jeszcze to do mnie nie dotarło ? Sam nie wiem. Wiem jedno. Inni myśleliby teraz o kawałku sznurka, który byłby w stanie unieść ich ciała.
Znajoma recepcjonistka, wygląd holu, a nawet drzwi prowadzące do piwnicy nie sprawiły, żebym zaczął się bać choć odrobinę.
Adam's POV
Moment w którym wyszedłem z gabinetu Ojca sprawił, że nogi się pode mną ugięły. Nie mogłem w to uwierzyć, po prostu nie mogłem i nie chciałem w to wierzyć, ale wszystko się zgadzało, a te dowody. One mówiły same za siebie. Shota był synem człowieka, który od lat zatruwał nam życie. Chciał mnie wsadzić do więzienia, a teraz okazuję się, że jego syn też tego chciał.
Mój charakter nigdy się nie zmieni, ja się nie zmienię, zawsze będę tym człowiekiem,który zrobił wiele złego. Oczywiście, zawsze pozostanę człowiekiem,który ma uczucia. Shota w pewien sposób mnie zmienił, sprawił, że po części stałem się człowiekiem z sercem. Jednak to co zrobił. On mnie okłamywał,przez cały czas. Jestem ciekaw, czy jego kocham Cię miało jakiekolwiek znaczenie. Moje kocham Cię było niestety szczere.
Minęły zaledwie kilka dni, a moje serce już dawno mu wybaczyło. Rozum natomiast ma straszne z tym problemy. Byłem niezłym skurwielem w momencie kiedy zamknąłem go w tej cholernej piwnicy, a potem kazałem wywieźć go do burdelu, ale to była najłagodniejsza kara jaka tutaj panowała. Mój Ojciec, oczywiście chciał go zabić, ale po niedługiej rozmowie, przekonałem go do tego, żebym ja to zrobił. Moim decydującym argumentem było to, że chciałem mu się jakoś odpłacić za to co zrobił.
-Adam, sprawdź co się dzieje na dole. Na tych idiotów zwanych ochroniarzami, nie można liczyć.-Kiwając głową, opuściłem jego gabinet, schodząc na dół.Cóż, mimo, że to mój hotel, to właśnie pieniądze mojego Ojca krążą w tym całym interesie, nie moje. Więc suma sumarum to do niego należy ostanie słowo.
Będąc już na holu recepcyjnym, przeżyłem niemały szok, widząc Shote. Nasze spojrzenia się spotkały, a moje ciało na moment zesztywniało. Biorąc wdech i wydech, zacząłem stawiać powolne kroki w jego kierunku.
-Adam.-To były jego pierwsze słowa w momencie kiedy do niego podszedłem. Wkrótce po jego policzkach zaczęły spływać łzy, a ja sam nie wiedziałem co mam zrobić, a tym bardziej co powiedzieć.Nie byłem pewny swoich uczuć. Nie wiedziałem czy go kocham, czy nienawidzę. Nie wiedziałem, czy mam go teraz go do siebie przytulić i zrobić wszystko, aby się stąd uwolnić, czy może dać mu w twarz i po raz drugi wysłać go do piwnicy razem z innymi niewolnikami.
-Przestań.-Szepnąłem, odwracając głowę w przeciwnym kierunku.- Twoje łzy nic nie zmienią.-Dodałem zakładając ręce na piersi.- Jesteś dla mnie teraz jednym wielkim zerem. Nie mieści mi się w głowie to co zrobiłeś. Nigdy Ci tego nie wybaczę, ale dam Ci radę. Skoro jakimś cudem udało Ci się stamtąd uciec, radzę Ci skorzystać z tego i wrócić do domu. Nie martw się twój Ojciec na pewno Cię uratuję, jeśli będą chcieli Cię ponownie.- Nie wierzyłem w to co mówiłem. Słowa same opuszczały moje usta. Gdybym słuchał się serca, a nie rozumu zrobiłbym coś zupełnie odwrotnego niż odwrócenie się do niego plecami i ruszenie przed siebie. Tak jakby jego osoba nie istniała w moim życiu. Z jednej strony czułem się strasznie tak postępując, natomiast z drugiej w jakiś niewytłumaczalny sposób nie mogłem powstrzymać swoich kroków.
Nagle poczułem czyjąś rękę na moim przedramieniu. Doskonale wiedziałem, że należy ona do chłopaka, który namieszał w mojej szarej prozie codzienności.
-Adam.-Powtórzył płaczliwym głosem.- Tak bardzo się bałem.- I już po chwili siłą odwrócił mnie przodem do siebie wtulając się mocno w moją klatkę piersiową. Przytulał się tak do mnie najmocniej chyba jak potrafił, zaciskając swoje pięści na mojej koszuli. Po zaledwie minucie cały przód był mokry od jego łez. Mimo wszystko nie byłem w stanie go od siebie odepchnąć, Po prostu stałem na środku holu jak ostania sierota, nie wiedząc kompletnie co zrobić.
Wolnym ruchem, chciałem dotknąć prawą ręką jego pleców i go po nich pogłaskać, jednak w połowie drogi opuściłem z powrotem swoją dłoń wzdłuż swojego ciała. -Tak bardzo mi Ciebie brakowało. Myślałem o Tobie dzień i noc. Nawet gdy mnie gwałcili i bili, po cichu wymawiałem twoje imię w nadziei, że zaraz pojawisz się koło mnie i mnie stamtąd zabierzesz. Kocham Cię i nie chcę żeby to tak wszystko się skończyło. Za dużo dla mnie znaczysz. Rzućmy to wszystko w cholerę i ucieknijmy gdzieś razem, gdzieś gdzie nikt nas nie znajdzie. Nie chcę góry pieniędzy. Dla Ciebie mogę nawet żyć w biedzie, byle z Tobą. Proszę wybacz mi. Zrobię wszystko, bylebyś mi wybaczył, żebyśmy znowu byli razem. Proszę.- Czułem, że sam zaraz się rozpłaczę. Wziąłem głęboki wdech i wydech i w końcu go od siebie odepchnąłem. Na mój gest zaczął jeszcze bardziej płakać i gdy już chciał paść na kolana zirytowany złapałem go za rękę i wyprowadziłem z hotelu. Ciągnąc go za sobą, szedłem szybkim i zdecydowanym krokiem. Wepchnąłem go do swojego auta i już po chwili odjechaliśmy, kierując się w tylko mi znanym kierunku.
Między nami panowała zupełna cisza. Żadne z nas nie odezwało się nawet słowem. Ta cisza nie należała do tych przyjemnych, ale prawda była taka, że żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć, od czego zacząć i czy w ogóle jest sens odzywania się. Po jakimś czasie znaleźliśmy się na miejscu. Zostawiając kluczyki w stacyjce wyszedłem z auta, idąc przed siebie, aż do brzegu ogromnego klifu.
Stojąc tak, wpatrywałem się w rozgwieżdżone niebo, zastanawiając się nad co teraz mam zrobić. Co zrobić ze swoim życiem. Co zrobić z zaistniałą sytuacją. Natomiast słowa Shoty, one były najgorszym orzechem do zgryzienia. Sprawił, że chciałem w tamtym momencie go pocałować i przytulić mówiąc, to samo co on.
Moją uwagę przykuł cień widoczny dzięki światłom z reflektorów samochodowych. Odwracając się lekko w tamtym kierunku, ujrzałem Shote, który wyszedł z auta i wolnym krokiem stanął koło mnie.
-I co teraz ?- Spytał, a ja uśmiechnąłem się pod nosem myśląc o tym, że właśnie zadał to samo pytanie, jakie krążyło po mojej głowie. Pech chciał, że nie potrafiliśmy na nie odpowiedzieć.
sobota, 27 czerwca 2015
niedziela, 7 czerwca 2015
Rozdział 12
Obudziłem się w nieznanym mi pomieszczeniu. Przerażony gwałtownie wstałem z łóżka i chciałem wyjść z niego, ale zaraz tego pożałowałem czując ostry ból głowy. Trzymając się za głowę zacisnąłem mocno powieki, stękając z bólu.
Gdy ból minął, pociągnąłem za klamkę znajdując się w dobrze znanym mi korytarzu. Czyli byłem w swoim pokoju, a ten który sprawił, że tu się znalazłem stoi pewnie teraz za barem.
Gdy ból minął, pociągnąłem za klamkę znajdując się w dobrze znanym mi korytarzu. Czyli byłem w swoim pokoju, a ten który sprawił, że tu się znalazłem stoi pewnie teraz za barem.
Na samo wspomnienie poczułem jak moje policzki stają się cieplejsze niż powinny. Sam nie wiem dla czego to zrobiłem, ale w tamtym momencie czułem, że tego potrzebuję. Swoją drogą nie sądziłem, że znajdzie się tutaj taka osoba jak on. Wystarczyło, że mnie zobaczył i już niósł mi pomoc, zachowując się jakbyśmy się znali i pomagałby właśnie jakiemuś dobremu przyjacielowi.
Chcąc wrócić z powrotem do pokoju, ujrzałem jak idzie mama. Uśmiechnąłem się lekko, jednak widząc jego złowrogą minę natychmiast moja mina uległa zmianie. Szarpiąc mnie za ramię,pociągnął w głąb pokoju, zdążyłem tylko usłyszeć głośne trzaśnięcie drzwiami, gdy poczułem jak uderza mnie w twarz z otwartej ręki. uderzenie było tak mocne, że aż złapałem się za piekące miejsce patrząc na niego ze łzami w oczach.
-Dlaczego to zrobiłeś ?- Spytałem cichym głosem patrząc na niego.
- Dlaczego !? -Wydarł się, a po moim ciele przeszły dreszcze.- Zostawiłeś klienta samego! To ty powinieneś obudzić się sam! Wiesz jak on się wkurzył ? Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę kimon był i że może puścić nas z torbami ?!- Powiedzieć, że był wkurzony to mało powiedziane. On był wściekły. W tej chwili bałem się go jak ognia. Nie wiedziałem co teraz będzie chciał ze mną zrobić, ale jedno było pewne. Ukarze mnie za to co zrobiłem i to nie będzie nic przyjemnego.
Stałem tam jak kołek i nie spuszczałem z niego wzroku. Moje ciało drżało, a po policzkach zaczęły spływać łzy, na samą myśl co może mnie spotkać.
-Przepraszam.- Wyszeptałem drżącym głosem, na chwilę spuszczając wzrok na podłogę.
- Twoje przepraszam nic Ci teraz nie da. Dopilnuję osobiście abyś tego pożałował.- Na jego słowa moje serce zaczęło szybciej bić. Nie. Ja nie chce! Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, powiedzieć, złapał mnie za rękę i siłą wyprowadził z pokoju. Widząc znanych mi ochroniarzy, wiedziałem już co mnie czeka.
Przez cały dzień byłem odprowadzany od klienta do klienta, bez chwili wytchnienia. Robili co ze mną chcieli. Bili, poniżali, nie byli nawet trochę delikatni. Dziękowałem Bogu w momencie, gdy nastał następny dzień, a klientów już nie było, więc odesłali mnie do przydzielonego dla mnie pokoju. Nie poszedłem pod prysznic, ani nawet się nie ubrałem, bo zwyczajnie nie miałem na to siły. I tak z wielkim wysiłkiem zdołałem położyć się na łóżku i przykryć kołdrą.
Niestety nie dane było mi zasnąć i choć na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. Co chwilę budziłem się z krzykiem cały zapłakany. Płakałem tak przez cały dzień, aż do wieczora kiedy mama przyszedł do mnie. Wtedy łzy wyschły, a zastąpił je strach.
-Ktoś do Ciebie. Tylko nie piśnij ani słowa.- Powiedział i po prostu wyszedł, a w drzwiach pojawił się mój...Ojciec ?
W momencie, gdy go zobaczyłem z szybkością światła zakryłem się kołdrą po samą szyję, bowiem i tam znajdowała się masa siniaków, malinek jak i zadrapań.
-Shota o co tu chodzi ? Dla czego tutaj jesteś ?!- Wydarł się na mnie już na dzień dobry, jednak pod koniec wypowiadanego zdania jego głos znacznie przycichł.
-Mogę zapytać Ciebie o to samo.- Odparłem ponurym głosem, odwracając głowę w prawo.
-Dowiedziałem się, że mój syn znajduję się w jakimś burdelu ! Może miałem to olać i się tu nie pojawiać ?- Jego słowa dały mi dużo do myślenia. Jak go tu wpuścili, zwłaszcza, że jest w mundurze no i skąd on wiedział, że tu jestem ?
-Jak się tego dowiedziałeś ? I jakim cudem Cię tu wpuścili ?- Zamknął drzwi i usiadł na brzegu łóżka głośno wdychając.
- Dowiedziałem się od jednego z moim kolegów z pracy, a dlaczego mnie tu wpuścili ? Och, to proste. Za dużo haczyków mam na nich. Za jednym pstryknięciem palców mogę sprawić, że zamkną ten klub. Poza tym powiedzmy, że mnie tu znają.- Nie wiedziałem co ma o tym myśleć. To wszystko wydawało się tak strasznie dziwne.
-Cały plan wziął w łeb, tato. Adam wszystkiego się dowiedział, dlatego tutaj jestem, to moja kara.- To oczywiste, że moje słowa były kłamstwem. Moją karą byłaby śmierć. Wszystko jednak zmieniało to, że ja i Adam byliśmy parą. A tego mój Ojciec już nie musi wiedzieć.
-Mówiłem, żeby sprawę załatwić szybko, ale ty tak bardzo upierałeś się tego, że nie masz wszystkich informacji.- Miałem w tej chwili ogromną ochotę uderzyć mojego Ojca w twarz. On w ogóle się mną nie przejmował ! Jestem w burdelu, cały posiniaczony, a on myśli tylko on tym cholernym planie wsadzenia mojego byłego chłopaka do więzienia !
-Bo oczywiście cała akcja była tak dziecinnie prosta ! Przestać choć chwilę o tym myśleć i spójrz na mnie, na to co mnie spotkało przez Ciebie.- Byłem wściekły, a całą winę chciałem zwalić na niego. Tak było prościej niż mówić, że każdy kij ma dwa końce. Odkryłem kołdrę do pasa pokazując mu w ten sposób moje rany. Na ich widok jego oczy się rozszerzyły,
-Przepraszam Cię.- Powiedział zszokowany patrząc na mnie.- Zróbmy tak.- Zaczął, a mi już się to nie podobało.- Ja sprawię, że wrócisz do hotelu, a tam sprawisz, że uwierzą w twoje niewinne kłamstewko mówiące o tym, że wrobił Cię nijaki Jongyun zamieszczając fałszywe informację na twój temat. A gdy wszystko choć trochę się uspokoi, masz od razu się ze mną skontaktować, jasne ? A wtedy raz na zawsze pożegnamy się z tym całym gównem.- Wiedziałem ! Po prostu wiedziałem, że tak łatwo nie odpuści nawet jeśli jego syn jest narażony teraz na wielkie niebezpieczeństwo ! Tak jego pieprzona duma.
-Dobrze, zrobię to, ale po swojemu to mój jedyny warunek.- Widziałem, że nie do końca mu się to podoba, ale przystał na moje warunki, po czym wyszedł mówiąc, że za niedługo ktoś po mnie przyjedzie. Nie wierzyłem w to co robił mój Ojciec. Powinien dać sobie spokój z tym wszystkim po tym co mnie spotkało, ale jak widać nawet ja nie jestem w stanie powstrzymać jego upartości.
Byłem niemal pewny tego, że coś tu jest nie tak, że nie wiem czegoś o czym inni już wszystko wiedzą. To było wprost niedorzeczne kiedy, tak po prostu mnie stąd wypuścili.
Ten sam kierowca, ten sam samochód, ta sama droga, jak i jej koniec.
-Witamy z powrotem Shota...
-Ktoś do Ciebie. Tylko nie piśnij ani słowa.- Powiedział i po prostu wyszedł, a w drzwiach pojawił się mój...Ojciec ?
W momencie, gdy go zobaczyłem z szybkością światła zakryłem się kołdrą po samą szyję, bowiem i tam znajdowała się masa siniaków, malinek jak i zadrapań.
-Shota o co tu chodzi ? Dla czego tutaj jesteś ?!- Wydarł się na mnie już na dzień dobry, jednak pod koniec wypowiadanego zdania jego głos znacznie przycichł.
-Mogę zapytać Ciebie o to samo.- Odparłem ponurym głosem, odwracając głowę w prawo.
-Dowiedziałem się, że mój syn znajduję się w jakimś burdelu ! Może miałem to olać i się tu nie pojawiać ?- Jego słowa dały mi dużo do myślenia. Jak go tu wpuścili, zwłaszcza, że jest w mundurze no i skąd on wiedział, że tu jestem ?
-Jak się tego dowiedziałeś ? I jakim cudem Cię tu wpuścili ?- Zamknął drzwi i usiadł na brzegu łóżka głośno wdychając.
- Dowiedziałem się od jednego z moim kolegów z pracy, a dlaczego mnie tu wpuścili ? Och, to proste. Za dużo haczyków mam na nich. Za jednym pstryknięciem palców mogę sprawić, że zamkną ten klub. Poza tym powiedzmy, że mnie tu znają.- Nie wiedziałem co ma o tym myśleć. To wszystko wydawało się tak strasznie dziwne.
-Cały plan wziął w łeb, tato. Adam wszystkiego się dowiedział, dlatego tutaj jestem, to moja kara.- To oczywiste, że moje słowa były kłamstwem. Moją karą byłaby śmierć. Wszystko jednak zmieniało to, że ja i Adam byliśmy parą. A tego mój Ojciec już nie musi wiedzieć.
-Mówiłem, żeby sprawę załatwić szybko, ale ty tak bardzo upierałeś się tego, że nie masz wszystkich informacji.- Miałem w tej chwili ogromną ochotę uderzyć mojego Ojca w twarz. On w ogóle się mną nie przejmował ! Jestem w burdelu, cały posiniaczony, a on myśli tylko on tym cholernym planie wsadzenia mojego byłego chłopaka do więzienia !
-Bo oczywiście cała akcja była tak dziecinnie prosta ! Przestać choć chwilę o tym myśleć i spójrz na mnie, na to co mnie spotkało przez Ciebie.- Byłem wściekły, a całą winę chciałem zwalić na niego. Tak było prościej niż mówić, że każdy kij ma dwa końce. Odkryłem kołdrę do pasa pokazując mu w ten sposób moje rany. Na ich widok jego oczy się rozszerzyły,
-Przepraszam Cię.- Powiedział zszokowany patrząc na mnie.- Zróbmy tak.- Zaczął, a mi już się to nie podobało.- Ja sprawię, że wrócisz do hotelu, a tam sprawisz, że uwierzą w twoje niewinne kłamstewko mówiące o tym, że wrobił Cię nijaki Jongyun zamieszczając fałszywe informację na twój temat. A gdy wszystko choć trochę się uspokoi, masz od razu się ze mną skontaktować, jasne ? A wtedy raz na zawsze pożegnamy się z tym całym gównem.- Wiedziałem ! Po prostu wiedziałem, że tak łatwo nie odpuści nawet jeśli jego syn jest narażony teraz na wielkie niebezpieczeństwo ! Tak jego pieprzona duma.
-Dobrze, zrobię to, ale po swojemu to mój jedyny warunek.- Widziałem, że nie do końca mu się to podoba, ale przystał na moje warunki, po czym wyszedł mówiąc, że za niedługo ktoś po mnie przyjedzie. Nie wierzyłem w to co robił mój Ojciec. Powinien dać sobie spokój z tym wszystkim po tym co mnie spotkało, ale jak widać nawet ja nie jestem w stanie powstrzymać jego upartości.
Byłem niemal pewny tego, że coś tu jest nie tak, że nie wiem czegoś o czym inni już wszystko wiedzą. To było wprost niedorzeczne kiedy, tak po prostu mnie stąd wypuścili.
Ten sam kierowca, ten sam samochód, ta sama droga, jak i jej koniec.
-Witamy z powrotem Shota...
wtorek, 2 czerwca 2015
Rozdział 11
Spałem jak małe dziecko. I pewnie spałbym tak do późna, gdyby nie mama który mnie obudził.
-Shota, wstawaj.- Potrząsając moim ramieniem chciał mnie obudzić, ale ja tylko mruknąłem coś pod nosem odwracając się na drugi bok. Jakoś nie było mi śpieszno do tego, aby zacząć być dziwką. Mimo wszystko nie potrafiłem ukryć swoich prawdziwych emocji. -Shota! -Wydarł się, a ja nie chcąc się narazić na kolejny jego wybuch, podniosłem się leniwie z łóżka i spojrzałem w jego stronę.
-Zadowolony?-Spytałem, patrząc na niego spod przymrużonych oczu.
-Jak cholera.-Powiedział po czym podszedł do jednej z szaf i wyciągnął z niej ubrania, które kazał mi nałożyć. Nakładając je posłusznie, wyszliśmy z pokoju stając na środku korytarza.
-Pokoje, które znajdują się po obu stronach są dla klientów, w których oczywiście macie za zadanie zaspokoić ich największe pragnienia i potrzeby. Natomiast pokój który znajduję się na samym środku, naprzeciwko nas, jest przeznaczony dla klientów specjalnych. A jeśli chodzi o to gdzie będziesz mieszkał, to pamiętasz może te pokoje jak wchodziłeś do klubu? - W odpowiedzi pokiwałem tylko głową. - To właśnie tam.- Nie podobała mi się ogólna wizja tego wszystkiego, ale nie miałem innego wyjścia. Płakanie i tupanie nogą w niczym by mi nie pomogło.
-Mówiąc specjalnych klientów, to kogo miałeś na myśli? -Spytałem patrząc na niego.
- Prezydenci, premierzy, gwiazdy muzyki jak i filmu i tak dalej.- Na jego słowa otworzyłem szeroko oczy, nie mogąc w to uwierzyć.
-Shota, wstawaj.- Potrząsając moim ramieniem chciał mnie obudzić, ale ja tylko mruknąłem coś pod nosem odwracając się na drugi bok. Jakoś nie było mi śpieszno do tego, aby zacząć być dziwką. Mimo wszystko nie potrafiłem ukryć swoich prawdziwych emocji. -Shota! -Wydarł się, a ja nie chcąc się narazić na kolejny jego wybuch, podniosłem się leniwie z łóżka i spojrzałem w jego stronę.
-Zadowolony?-Spytałem, patrząc na niego spod przymrużonych oczu.
-Jak cholera.-Powiedział po czym podszedł do jednej z szaf i wyciągnął z niej ubrania, które kazał mi nałożyć. Nakładając je posłusznie, wyszliśmy z pokoju stając na środku korytarza.
-Pokoje, które znajdują się po obu stronach są dla klientów, w których oczywiście macie za zadanie zaspokoić ich największe pragnienia i potrzeby. Natomiast pokój który znajduję się na samym środku, naprzeciwko nas, jest przeznaczony dla klientów specjalnych. A jeśli chodzi o to gdzie będziesz mieszkał, to pamiętasz może te pokoje jak wchodziłeś do klubu? - W odpowiedzi pokiwałem tylko głową. - To właśnie tam.- Nie podobała mi się ogólna wizja tego wszystkiego, ale nie miałem innego wyjścia. Płakanie i tupanie nogą w niczym by mi nie pomogło.
-Mówiąc specjalnych klientów, to kogo miałeś na myśli? -Spytałem patrząc na niego.
- Prezydenci, premierzy, gwiazdy muzyki jak i filmu i tak dalej.- Na jego słowa otworzyłem szeroko oczy, nie mogąc w to uwierzyć.
-Wieczorem będziesz miał pierwszego klienta. Do tego czasu masz wolne. Radziłbym Ci abyś dobrze spożytkował ten czas. O 19 masz być w tym samym pokoju co dzisiaj, a przyjdzie do Ciebie specjalista, który się Tobą zajmie.- Powiedział i tak po prostu sobie poszedł. Serio ? On jest tak naiwny czy głupi, przecież do tego czasu mogę stąd uciec ! Nie tracąc więcej czasu ruszyłem na sam dół, gdzie znajdował się klub. I w tamtym momencie cała moja pozytywna energia uleciała. Przy każdym wyjściu, jak i miejscach, które uciekinier mógłby wykorzystać były zastawione ochroniarzami. Ogólnie ten cały klub był nieźle strzeżony i nie było nawet mowy o ucieczce. Wzdychając cicho zacząłem rozglądać się po całym pomieszczeniu. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Każdy element wystroju był z najwyższej półki i odpowiednio dopasowany do całego wystroju. Od razu widać było, że to miejsce nie jest przeznaczone dla zwykłych ludzi, nawet takich którzy mają więcej pieniędzy.
Mimo, że był dopiero ranek, można było zobaczyć już pierwszych klientów. Tych mniej jak i bardziej pijanych. Niektórzy siedzieli w specjalnych lożach, a jeszcze inny przy barze, zapewne zatapiając smutki w alkoholu.
Przez czas jaki przeznaczyłem głównie na zwiedzaniu, nie poznałem nikogo, ani nie widziałem nikogo oprócz ochroniarzy, których można było spotkać niemalże wszędzie.
Przez czas jaki przeznaczyłem głównie na zwiedzaniu, nie poznałem nikogo, ani nie widziałem nikogo oprócz ochroniarzy, których można było spotkać niemalże wszędzie.
Widząc godzinę 19 na zegarze siedziałem na łóżku czekając na specjalistę, który zapewne miał mnie przygotować do wizyty z moim pierwszym klientem.
Po chwili mój wzrok padł na otwierające się drzwi, w których zobaczyłem ku mojemu zdziwieniu, kobietę.
-Hej, to ty jesteś nowy, prawda?- Kiwając głową zastanawiałem się jak może uśmiechać się tak szeroko w takim miejscu.-Cześć.-Przywitała się i z wielkim entuzjazmem podeszła do mnie i wyciągnęła w moim kierunku rękę.
-Hej.-Odpowiedziałem ściskając jej rękę.
-W łazience powinno wszystko na Ciebie czekać. Weź kąpiel i masz na nią maksymalnie pół godziny. Ja w tym czasie przygotuje się. -Mówiąc krótkie "ok" ruszyłem swój tyłek i poszedłem do łazienki, widząc po drodze kątem oka, jak zaczyna wyciągać różne rzeczy, aż z trzech kosmetyczek.
Trochę mnie to przeraziło, ale powiedziałem sobie, że będzie dobrze i w cale nie będę miał tego wszystkiego na twarzy. Ze złudnymi nadziejami rozebrałem się i wszedłem do wanny po brzegi wypełnioną wodą.
Po kąpieli, na swoje nagie ciało założyłem tylko czarny szlafrok z satyny, wychodząc z pomieszczenia.
Dziewczyna widząc mnie uśmiechnęła się do mnie i pokazała ruchem dłoni, abym usiadł przy toaletce.
Podczas, gdy ja bezmyślnie wgapiałem się w swoje odbicie, brunetka robiła z moimi włosami prawdziwe cuda, jak i z makijażem jaki nakładała na moje powieki.
-Po co to wszystko? - Nie widziałem sensu w godzinnym przygotowywaniu, skoro i tak włosy się rozwalą, a makijaż w najgorszym wypadku rozmaże.
-Każdy ma swoje zachcianki, fetysze, żądania, a ja mam za zadanie je spełnić odpowiednio przygotowując osobę z którą dany klient spędzi noc. Tu chodzi o naprawdę duże pieniądze, więc nie pozwalają sobie na jakieś niedociągnięcia.- I wszystko stało się jasne. Jak zwykle chodziło o nic innego jak pieniądze. Zawsze chodzi o nie, więc jej odpowiedź niezbyt mnie zdziwiła.
-Na korytarzu czeka na Ciebie mama. Powie Ci co i jak. Ja już swoje zrobiłam. - Jak powiedziała tak i było. Czekał na mnie, a gdy mnie zobaczył zilustrował mnie od góry do dołu, oceniając jak wyglądam.
-Noc spędzisz z szefem kierujący najbardziej wpływowym gangiem w kraju. - Cholernie się bałem, a ta informacja tylko pogorszyła sprawę. Stojąc przed drzwiami, chłopak złapał mnie za ramię i spytał mnie się, czy chciałbym usłyszeć jakąś ostatnią wskazówkę.
-Ale ja nawet jednej nie dostałem! -Krzyknąłem, ale zaraz mnie ucieszył patrząc na mnie surowym wzrokiem.
-Najlepiej czekaj na niego już nagi na łóżku. Zapewne teraz bierze prysznic, więc masz jeszcze trochę czasu. Powodzenia. - Miałem drobne kłopoty z wejściem do środka. No dobra. Miałem ogromne problemy z wejściem tam, ponieważ w momencie gdy moja ręka zetknęła się z klamką nic więcej nie byłem w stanie zrobić. Mama trochę się zirytował i siłą wepchnął mnie do środka.
-Dobra Shota dasz radę. -Powiedziałem do siebie cicho biorąc głęboki wdech i wydech. Rzucając gdzieś w kąt szlafrok położyłem się na śnieżnobiałej pościeli czekając, na mojego klienta.
Jak się okazało był to mężczyzna na moje oko po czterdziestce i w momencie, gdy wyszedł nagi z kropelkami wody na ciele od razu podszedł do mnie i wręcz się na mnie rzucił. Nie powiedział nic ani o nic się nie spytał, a na to właśnie liczyłem. Na rozmowę dzięki której chociaż trochę opóźnię to co nieuniknione. Z drugiej strony co ja sobie myślałem? Przecież jakiś tam szef nie będzie rozmawiał z dziwką.
To była najgorsza godzina w moim życiu. Przysięgam na wszystko co dla mnie cenne, że wolałbym siedzieć w tamtej cholernej piwnicy i gnić niż być teraz tutaj z tym facetem.
Przez cały stosunek modliłem się o to, aby już skończył i mnie nie dotykał, nie całował. Był brutalny i na nic nie zważał. Nic go nie obchodziło. Myślał tylko o swoich własnych potrzebach. Ale w końcu od czego są dziwki prawda?
Wszystko mnie bolało, a po policzkach spływały łzy. Czułem się brudny, zeszmacony, do niczego. Czułem się tak jakby odebrał mi coś, co było dla mnie wszystkim. Przez myśl przeszedł mi Adam i to, że go zdradziłem. Nie powinienem o tym myśleć, ale to było silniejsze ode mnie. W końcu to on był i będzie moim pierwszym razem. Nigdy tego nie zapomnę.
Mężczyzna już dawno spał, a ja leżałem jak najdalej od niego cicho łkając. Nie powinienem tak postępować, ale w tej chwili miałem w dupie jakiekolwiek zasady jakich musiałem przestrzegać. Po cichu ubierając na siebie szlafrok, wyszedłem z pokoju kierując się w stronę baru. Starając się nie zwrócić na siebie uwagi podszedłem do jednego z barmanów i poprosiłem o coś mocnego. Ten widząc mnie w takim, a nie innym stanie dał mi ją prowadząc mnie na zaplecze. Pomieszczenie było bardzo małe, ale było dość miejsca, aby mogła stać tam kanapa, na której usiadłem, biorąc pierwszy łyk trunku.
-Za pół godziny kończę swoją zmianę. Poczekaj na mnie ok? - Powiedział i wyszedł od razu, zostawiając mnie samego.
Podkulając nogi pod brodę owinąłem je jedną ręką, a drugą wlewałem w siebie co chwilę alkohol. Siedziałem tak przez cały czas jak ostatnia sierota, drżąc ze strachu. Nie wiedziałem co się ze mną dzieję. Zacząłem słyszeć jakieś szepty, ciągle zdawało mi się, że obok mnie siedzi tamten facet i tym razem chcę zrobić to samo tylko bardziej brutalnie.
Brałem łyk za łykiem, ale to nic nie pomagało. Nadal wszystko słyszałem. Czułem się jakbym był właśnie na odwyku po kilkunastu latach ćpania. Po chwili poczułem czyjąś rękę na swoim ramieniu. Przestraszyłem się i odsunąłem się na sam koniec mebla.
-Spokojnie, to tylko ja.- Usłyszałem i od razu podniosłem głowę do góry ujrzawszy barmana, który chciał mi pomóc.
Usiadł koło mnie i siedział nic nie mówiąc. Jednak po jakimś czasie w którym zdążyłem wypić całą butelkę, odwrócił się w moją stronę i delikatnie pogłaskał mnie po głowie.
-Wiesz, że pierwszy raz widzę, aby ktoś przeżywał tak bardzo swój pierwszy raz z klientem tutaj ? Pracuję tu prawię większość swojego życia i nawet mama nie jest w stanie zrozumieć tego co przeżywacie. Każdy tutaj nie ma serca, chyba tylko ja je posiadam...-Nie mogłem go dalej słuchać. Nie obchodziło mnie to. Byłem wdzięczny, ale na tym się kończyło. Moje myśli i tak wypełniał Adam i to co się stało godzinę temu.- Przepraszam, chyba za dużo gadam.- Stwierdził, a ja pokiwałem głową lekko się uśmiechając.
-Mogę się do Ciebie przytulić ?- Słowa same wydostały się z moich ust. Potrzebowałem teraz jakiegoś wsparcia, bo inaczej nie przeżyłbym kolejnego dnia.
-Co ? Ale...- Przerwałem jego wypowiedź przytulając się do niego, mimo, że nie powiedział, że mogę to zrobić. Wdrapałem się na jego kolana i wtuliłem się w jego klatkę piersiową jak małe dziecko. Nic nie mówiąc głaskał mnie po plecach i głowie, mówiąc do mojego ucha jakieś słowa. Nie wiedząc nawet kiedy zasnąłem w jego objęciach, wyczerpany przez emocje jakie dzisiaj mną władały...
Brałem łyk za łykiem, ale to nic nie pomagało. Nadal wszystko słyszałem. Czułem się jakbym był właśnie na odwyku po kilkunastu latach ćpania. Po chwili poczułem czyjąś rękę na swoim ramieniu. Przestraszyłem się i odsunąłem się na sam koniec mebla.
-Spokojnie, to tylko ja.- Usłyszałem i od razu podniosłem głowę do góry ujrzawszy barmana, który chciał mi pomóc.
Usiadł koło mnie i siedział nic nie mówiąc. Jednak po jakimś czasie w którym zdążyłem wypić całą butelkę, odwrócił się w moją stronę i delikatnie pogłaskał mnie po głowie.
-Wiesz, że pierwszy raz widzę, aby ktoś przeżywał tak bardzo swój pierwszy raz z klientem tutaj ? Pracuję tu prawię większość swojego życia i nawet mama nie jest w stanie zrozumieć tego co przeżywacie. Każdy tutaj nie ma serca, chyba tylko ja je posiadam...-Nie mogłem go dalej słuchać. Nie obchodziło mnie to. Byłem wdzięczny, ale na tym się kończyło. Moje myśli i tak wypełniał Adam i to co się stało godzinę temu.- Przepraszam, chyba za dużo gadam.- Stwierdził, a ja pokiwałem głową lekko się uśmiechając.
-Mogę się do Ciebie przytulić ?- Słowa same wydostały się z moich ust. Potrzebowałem teraz jakiegoś wsparcia, bo inaczej nie przeżyłbym kolejnego dnia.
-Co ? Ale...- Przerwałem jego wypowiedź przytulając się do niego, mimo, że nie powiedział, że mogę to zrobić. Wdrapałem się na jego kolana i wtuliłem się w jego klatkę piersiową jak małe dziecko. Nic nie mówiąc głaskał mnie po plecach i głowie, mówiąc do mojego ucha jakieś słowa. Nie wiedząc nawet kiedy zasnąłem w jego objęciach, wyczerpany przez emocje jakie dzisiaj mną władały...
Subskrybuj:
Posty (Atom)