Shota's POV
Udało mi się. Zrobiłem wszystko o co mnie poprosił. Wiem wszystko i mam wszystko co pozwoli nam,a raczej mojemu ojcowi na wsadzenie go za kratki. Jednak nie potrafiłem tego zrobić. Cały czas zbywałem go mówiąc,że jeszcze muszę zebrać parę informacji,że nie jest wszystko dopięte na ostatni guzik. Zdobyć ich zaufanie było bardzo trudne,jednak udało mi się to,zdobywając serce Adama. On natomiast zdobył moje,dla tego nie chce nic mówić Ojcu o tym wszystkim. Z tego co się dowiedziałem za to wszystko grozi mu wyrok śmierci. Nie pozwolę na to,nie mogę go stracić. Od sześciu miesięcy pracuje dla nich,jestem z nimi,z całym gangiem. Ich kryjówka znajduję się w hotelu,cóż najciemniej pod latarnią prawda ? I to wszystko,te morderstwa,narkotyki,to wszystko niestety jest stu procentową prawdą,ale nie obchodzi mnie to,ważny jest dla mnie tylko Adam,choć nie ukrywam,że chciałbym aby przestał robić to wszystko. Minus tego wszystkiego był taki,że w momencie,gdy do nich dołączyłem tak na prawdę nie wiedziałem na co się piszę. Nie mogę od nich odejść,nie mogę wyjść z hotelu,inaczej mnie zabiją. Takie tu panują zasady i nie obchodziło by ich,że jestem z ich szefem. Nikt mu nic nie zrobi,nawet gdyby nie wiadomo jak się starał. Jego gang jest rozsypany na całym świecie. Gdyby nawet pokonali go tutaj,w Japonii to została by im reszta świata co jest po prostu niewykonalne. Jestem pomiędzy młotem,a kowadłem. Nie wiem co robić. Nikt nic nie wie i mam nadzieje,że tak zostanie mimo,że nie raz miałem ochotę wszystko z siebie wyrzucić. Gdybym jednak to zrobił rozpętało by się piekło. Unikanie Ojca i niemówienie mu o wszystkim nie jest trudne,bo i tak bardzo rzadko się widujemy,trudne jest to,że z każdym kolejnym dniem moje poczucie winy wywierca mi coraz głębszą dziurę w moim sercu,gdy patrzę prosto w oczy Adama. W te oczy wypełnione szczęściem i miłością do mnie. Ostatnio powiedział mi "dziękuje" niby proste słowo,które zbyt wiele nie znaczy,ale sprawiło,że tamtego dnia poczułem się najgorzej. Spytałem się go za co mi dziękuje,a on odparł,że dziękuje mi za to,że zmieniłem jego życie,że dzięki mnie stało się lepsze,że je rozświetliłem i,że już nie chce popełnić samobójstwa. Tymi słowami sprawił,że rozpłakałem się jak małe dziecko wtulając się w jego klatkę piersiową. On tylko się zaśmiał i przytulił mnie do siebie nie odzywając się do mnie do końca wieczoru. To zabawne,że wcale nie musiałem robić tego wszystkiego,bo jak widać problem sam by się rozwiązał,a ja nie czułbym się tak podle. Wystarczyło trochę więcej cierpliwości,której zabrakło mojemu tacie. Zacząłem go obwiniać za to wszytko,bo gdyby nie on nic by się nie stało. I ta głupia szkoła muzyczna. Gdybym tylko wiedział,miałbym ją głęboko w dupie i nie zgadzał się na nic. Właśnie wylegiwałem się na słońcu na plaży czekając aż Adam przyniesie nam nasze drinki. Zabrał mnie na jedną z wysp,której nazwy nie potrafiłbym wymówić i muszę przyznać,że jest tu cudownie. Postanowiłem zapomnieć o tym wszystkim co chciałem zrobić,mimo,że nie będzie to wcale łatwe. Albo chociaż nie myśleć o tym. Nagle poczułem jak ktoś na mnie siada. Otworzyłem oczy ujrzawszy Adama uśmiechniętego od ucha do ucha. W dłoniach natomiast trzymał drinki i podał mi jednego. Upiłem pierwszy łyk czując przyjemne pieczenie w żołądku. Spojrzałem na niego widząc,że opróżnił już połowę.
-Pokaż mi się tu.-Złapałem za jego pod brudek tak,żeby patrzył mi prosto w oczy.-Ty już jesteś kompletnie pijany.Ile wypiłeś?.-Z jego oczu dało się wyczytać wszystko jak z otwartej księgi.
-Oj Shota nie dramatyzuj.Może pare...naście kieliszków.-Wybełkotał uśmiechając się. Przewróciłem oczami i odwróciłem się tak,że teraz leżałem plecami do niego.
-Skarbie.-Przeciągnął całując mnie za uchem.
-Nie skarbuj mi tutaj.Nic tym nie zdziałasz.-Mruknąłem chowając głowę w ręcznik na którym leżałem.
-Ale ja Cię kocham.-Powiedział pod nosem niczym małe zasmucone dziecko. Podniosłem się na rękach i odwróciłem w jego stronę.
-Ja Ciebie też kocham Adam.-Przybliżyłem swoją twarz do niego i spojrzałem prosto w jego oczy by po chwili złączyć nasze usta. Musnąłem je krótko spoglądając w jego oczy. Uśmiechnąłem się lekko trącając swój nos o jego.
-A teraz posmaruj mi plecki.-Odparłem kładąc się z powrotem.
-Aleś ty wygodnicki.-Zachichotałem pod nosem obserwując co robi Adam. Wyciągnął z plecaka krem po czym nalał go sobie trochę na dłonie wsmarowując mi go w plecy. Przymknąłem oczy mrucząc cicho z przyjemności jaką mi dawał masując moje plecy.
-Już.-Pocałował mnie w policzek i zszedł ze mnie kładąc się obok,a ja mruknąłem niezadowolony bowiem chciałem aby nie przerywał cudownego masażu. Ten tylko zaśmiał się ze mnie i zamknął oczy napawając się promieniami słonecznymi. Westchnąłem głośno i oparłem się na łokciu przyglądając się każdemu skrawkowi jego ciała. Palcem wskazującym zacząłem kreślić niewidzialne wzorki po jego klatce piersiowej uśmiechając się pod nosem. Nagle zmarszczyłem brwi zauważając,że jego klatka piersiowa przestała się poruszać.
-Adam!-krzyknąłem potrząsając nim,ale to nic nie dało,nadal leżał nieruchomo. Moje oczy znacznie się rozszerzyły,a serce zaczęło bić ze zdwojoną szybkością.-Adam to nie jest śmieszne!-Krzyknąłem jeszcze raz mając nadzieje,że chłopak tylko się wygłupia.-Kurwa.-Przekląłem pod nosem sięgając po telefon. Zadzwoniłem po pogotowie drżącym głosem wyjaśniając co się stało. Wszystko działo się tak szybko,że nie zauważyłem kiedy przyjechała karetka i zabrała Adama na noszach. Do moich oczu napłynęły łzy,a ręką zasłoniłem swoje usta upadając na kolana.
-Pokaż mi się tu.-Złapałem za jego pod brudek tak,żeby patrzył mi prosto w oczy.-Ty już jesteś kompletnie pijany.Ile wypiłeś?.-Z jego oczu dało się wyczytać wszystko jak z otwartej księgi.
-Oj Shota nie dramatyzuj.Może pare...naście kieliszków.-Wybełkotał uśmiechając się. Przewróciłem oczami i odwróciłem się tak,że teraz leżałem plecami do niego.
-Skarbie.-Przeciągnął całując mnie za uchem.
-Nie skarbuj mi tutaj.Nic tym nie zdziałasz.-Mruknąłem chowając głowę w ręcznik na którym leżałem.
-Ale ja Cię kocham.-Powiedział pod nosem niczym małe zasmucone dziecko. Podniosłem się na rękach i odwróciłem w jego stronę.
-Ja Ciebie też kocham Adam.-Przybliżyłem swoją twarz do niego i spojrzałem prosto w jego oczy by po chwili złączyć nasze usta. Musnąłem je krótko spoglądając w jego oczy. Uśmiechnąłem się lekko trącając swój nos o jego.
-A teraz posmaruj mi plecki.-Odparłem kładąc się z powrotem.
-Aleś ty wygodnicki.-Zachichotałem pod nosem obserwując co robi Adam. Wyciągnął z plecaka krem po czym nalał go sobie trochę na dłonie wsmarowując mi go w plecy. Przymknąłem oczy mrucząc cicho z przyjemności jaką mi dawał masując moje plecy.
-Już.-Pocałował mnie w policzek i zszedł ze mnie kładąc się obok,a ja mruknąłem niezadowolony bowiem chciałem aby nie przerywał cudownego masażu. Ten tylko zaśmiał się ze mnie i zamknął oczy napawając się promieniami słonecznymi. Westchnąłem głośno i oparłem się na łokciu przyglądając się każdemu skrawkowi jego ciała. Palcem wskazującym zacząłem kreślić niewidzialne wzorki po jego klatce piersiowej uśmiechając się pod nosem. Nagle zmarszczyłem brwi zauważając,że jego klatka piersiowa przestała się poruszać.
-Adam!-krzyknąłem potrząsając nim,ale to nic nie dało,nadal leżał nieruchomo. Moje oczy znacznie się rozszerzyły,a serce zaczęło bić ze zdwojoną szybkością.-Adam to nie jest śmieszne!-Krzyknąłem jeszcze raz mając nadzieje,że chłopak tylko się wygłupia.-Kurwa.-Przekląłem pod nosem sięgając po telefon. Zadzwoniłem po pogotowie drżącym głosem wyjaśniając co się stało. Wszystko działo się tak szybko,że nie zauważyłem kiedy przyjechała karetka i zabrała Adama na noszach. Do moich oczu napłynęły łzy,a ręką zasłoniłem swoje usta upadając na kolana.